czwartek, 14 lipca 2011

Nigdy więcej!



Zanim jednak czego "nigdy więcej" muszę, no muszę napisać jakie niespodzianki przytrafiają się takiemu szaremu czlowiekowi jak ja... W jednym zaledwie tygodniu u siebie na blogu wyróżnila mnie Wioleta :Blogiem Tygodnia" a kochana Janka uszyla dla mnie Madeline:)))
Nie umiem wylewnie, ale bardzo Janko i Wioleto dziękuję!










Madeline oczywiście kibicuje mi przy szyciu - czytaj: spędza ze mną caly czas:)
Puff w wersji mini, kratka, czyli coś się kroi:)) Ano tak, ale o tym później;) Z pewnością już jest przerobiony i to mój debiut, tapicerowanie i pikowanie jak się okazuje nie gryzie tylko jak się o tym mówi... A kratka i inne tkaniny z wyraźnym wzorem to jakaś zmora:)) Nie ma mowy, żeby krzywo nie wyszlo - mi bynajmniej...


Czego "nigdy więcej"?
Ano takiego widoku...








Nie chce mi się wierzyć, że wychodzimy na prostą... ten widok to już tylko zdjęcie, wspomnienie... a jeszcze ponad tydzień temu tak wyglądala nasza poludniowa elewacja...Niecaly tydzień wystarczyl jednemu czlowiekowi, żeby zrobić z tym porządek. Tempo pracy Pana Zbyszka jest powalające ale zadowolona jestem, że szanuje mnie jako kobietę, która ma swoje zdanie. Kamienie na elewacji pochodzą oczywiście z moich wykopalisk pod rabatki, aż ciekawa jestem ile kasy zaoszczędzilam ryjąc jak nornica i wykopując co się da z tej ziemii :)) Efekt jest kapitalny, myślalam, że fuga to zepsuje ale jest ok.



Przez dwa lata chyba zlapaliśmy wspólny język, bo obecność Pana Zbyszka nie przeszkadza mi w rozwinięciu innego - szmacianego frontu:))
Czasami... jedynie sobie myślę jak by to bylo mieć jego tempo? :)) Glowa mi puchnie przy szyciu co z czym, ale czy laik ma latwo?
Latwo to bylo dobrać tkaniny, bo zaparlam się jak osiol, szukalam aż znalazlam sklep, który ma koordynaty dobrane gatunkowo, tak aby można je bylo i razem polączyć i zszyć bez ryzyka, że każdy z osobna będzie kurczyl się w praniu jak sobie chce...
Dobralam kratki większe i mniejsze, cuduję i kombinuję i choć na dole Panu Zbyszkowi idzie zdecydowanie lepiej, to się nie poddaję, a co:) Mobilizację mam... robię to dla najcudowniejszej istoty jaką wyprodukowalam:) Niespodzianka totalna ma być, skończę za miesiąc, bo oprócz szycia czeka mnie przeróbka calego pokoju!
Pokażę więc kolorki jakie wybralam, pachnącą owieczkę od Janki, i powód przez który od szycia się nie wymigam:)) Dostalam maszynę do szycia! Powiem oględnie:jest w dechę!!! Dziwi mnie jedno... na czym ja szylam? Obecna technika jest o wiele prostsza i przyjazna niż ta wcześniejsza:) Normalnie jakby mi zamielili krzesiwo na zapalki:))
















Kolejny infantylny rysunek dla stolarza:))



I tak zwany projekt w pięć minut. Taki sobie plotek w poprzek, ale przy ostatnich upalach siadamy przy nim, bo daje cień. Nie pytam się jakim sposobem ten bluszcz przeolazl na tą stronę, bo wiem, że potrafi wleźć nawet zamkniętym oknem, ale jakoś mnie na serce naszlo... Nawet oczami wyobraźni to widzialam... wzięlam taker, garden wire i przytwierdzilam w formie serca a potem do tego tego pnącego dziada. I koniec:)
A bratki?
A bratki u mnie nadal kwitną.
Jeśli sadzicie je w skrzynkach i jest im źle ( niestety lato upalne ) to wsadźcie nawet takie ledwie żywe do ziemi w cieniu. Po tygodniu macie taki efekt:)













Pozdrawiam wszystkich:)
Lambi