piątek, 19 listopada 2010

Czas wyborów...



Tytul enigmatyczny, mylący, bo nie o TE wybory chodzi. Nie będę ukrywać, że polityka mnie bawi, szczególnie jak Pani M poprawia nerwowo fryz jak Pan Z prawi jej "szczere" komplementy...Szkoda, że nie mam telewizora 3D:))

Ja wlasciwie przed samymi wyborami zostalam postawiona... czyli jak się domyslacie dalej kasuję zdjęcia :)
Powstaje pytanie: zostawić dziecko szczęsliwe czy czyste ?
Wiem, że chcialyscie limuzynę, ale w dowód sympatii - mój największy skarb...























Mialam nadzieję, że dotrwam do setnego posta, ale widzę, że jeszcze sporo brakuje. Chcialam Candy jak należy z tej okazji wyprawić, ale cos mi nie po drodze. Czas wyborów nastal, chociaż mam nadzieję, że z pożegnalnym Candy zdążę:)
Niestety przy moim tempie neta nie jestem w możnosci ani zdjeć dodawać w ilosci jakiej chcę, pisać kiedy chcę i odwiedzać Was kiedy chcę. Dodawanie komentarza to katorga, a i tak nie widzę zdjęć, które zamieszczacie. Nie jest to jedyny laptop w domu, o nie, nie będę Was oszukiwać, ale nie wiem ile potrwa przystosowanie go do mnie, jakas sentymentalna dla mojego zlomu jestem:)
Myslę, że mi wybaczycie jak wycofam się z blogowego swiata. I mam nadzieję, że Lulu podbil Wasze serca:)
Usciski dla Was :)








Lambi

czwartek, 18 listopada 2010

Tematy same przychodzą...




Zastanawialiscie się dlaczego znajomi jak się spotykają nie mogą się nagadać? Mówią równoczesnie, gestykulując jak te malpki i potakując : tak, tak, ja mialam to samo w zeszlym roku! Z wczesnego popoludnia nawet nie zauważają jak zrobila się ciemna noc:)
Ja to nazywalam zespolem srubek, ale rodzina i znajomi powiedzieli, że jako srubki egzystować nie chcą, więc zmusilam się do banalnego okreslenia: jacy jestesmy podobni...
Problemy często i gęsto mamy też podobne...
Ja owszem szanuję rzeczy, ale często je zajeżdżam. Wczesniej lojalnie uprzedzam, jak w przypadku komputera, że jestem jedynie użytkownik i na znaki ostrzegawcze patrzę jedynie jak prowadzę furę. Nie przeszkadzalo mi to w narzekaniu, że z takim mulem to ja dalszą wspólpracę uznaję powoli za nierealną, bo czuję jak mi wlosy siwieją zanim on dokona przejscia ze strony na stronę.
M mi czcionki w eksplorerze nie naprawil, ale mnie po oględzinach mojego space na dysku opiórkal...
Nie mam tam powiem jak baba prosta 1 cm wolnego... to wykasowuję zdjęcia! A chomik ze mnie makabryczny:) I tak natknęlam się na moje buszowisko - szuwary i mój staw:)
Nigdy nie prezentowany, a to jedyny zakątek żyjący wlasnym życiem i swietnie dający sobie radę!





















Ja wiem, że wszystkie listki już opadly a jedyna modna zielenina to mrożony szpinak:) Ale jak co roku powtarzam sobie jedno: miną Swięta, urodziny córy, męża i będzie wiosna:)) Szuwary zakwitną milionem szafirków i kaczeńców, niezapominajek, tulipanów i konwalii...
Rozmarzylam się zważywszy, że na Swięta mam gosci i trzeba kiedys chociaż zacząć od mycia tej niezliczonej liczby okien. Wywalić szafę, chyba, że bufet zamieszka beztrosko na dworze...
Eee, na razie mi się nawet nie chce o tym mysleć:)

Przy okazji chcialam podziękować, że zaglądacie do mnie, bo niestety często nie mogę się odwdzięczyć. Brak slów na nasz wiejski internet, ale myslę, że rozumiecie- sila wyższa...

Lambi


środa, 17 listopada 2010

O chwilach nieudokumentowanych...

Remanent uczuć powinnam napisać, byloby bardziej zrozumiale:)
Mam cudownego trzy latka, który upiera się, że ma lat pięć, bo umie literkę "o" i "a" i wklęca slubki...
Moje zabytkowe auto dzisiaj zastrajkowalo pod warzywniakiem. Trzy razy zapodalam "R" i niestety odmowa. Zdziwilam się swojemu spokojnemu duchowi i wylączylam silnik, po czym wlączylam i na cofaniu Julus powiedzial: Mamo, wyjechalismy z blota!
Czasami z autem jak z kompem, trzeba wyjsć i wejsć:)
Swoją drogą, może wystarczy ratowanie starych domów hehe :) Nie, jednak obok tego auta nie można przejć obojętnie... to prawdziwa limuzyna z klasą i oczywiwiscie z pelnym wyposażeniem, tylko kaprysna...
17.35
- To mój tata psyjechal?
- Tata! A mama dzisiaj psywiozla mnie do domu, takim wielkim, slicnym samochodem! Niebieskim, blue:)
Bo Lulu jak obadal wszystkie kolory po polsku, to teraz ma manię angielszczyzny i męczy... Lego po domu zbiera i yellowów szuka:)
A ja ?
Zadowolona jestem, jest cudoownym, wrażliwym dzieckiem, chociaż za bardzo czasami samodzielnym.
I dlatego staram się nadrabiać jego foty i filmy z toną srubek rejestrować. Przecież to za moment uleci i będzie z niego poważny jegomosć...

poniedziałek, 8 listopada 2010

3P, czyli praca, problemy i przyjemności...



Jestem dzisiaj bardzo przygnębiona...człapię po domu jakby z kamieniem uwieszonym u szyi a problemy staram się utopić w pracy moich rąk. Pisałam już wcześniej, jak męczy mnie to pudło, które miało nie tylko grzać ale też wyglądać - czyli kominek. Obudowa stoi lat 5 ale nic ponadto. Jakiś czas temu miałam zrobić projekt i wysłać stolarzowi, jak wiadomo czas nie chce być jak gumka w majtach i rozciągać się według mojego życzenia, to i projekt sobie był nadal w planach...do dzisiaj...kiedy znowu przez przypadek wydały się kłamstwa mojego dziecka...
Lepiej ręce zająć rysunkiem, niż walnąć pięścią między oczy, a na to miałam ochotę... Tyle rozmów, tyle obietnic i nic... powracamy do nieufności, śledzenia i bawienia się w szpiega, kolejna paczka fajek schowana w rękaw swetra daje mi w ręce instrument rodzica inwigilatora, prokuratora i sędziego w jednym.
Tak cholernie przykro, że człowiek jako rodzic nie dał rady...Poległ, bo? No właśnie, dlaczego?
Milion myśli, dwie czarne kredki i portal kominkowy rozrysowany w skali 1:1
Chociaż Pan stolarz prosił zaledwie na kartce...








Przeczytałam już milion rad, rozmawiałam z wieloma rodzicami i fachowcami i nie mogę zrozumieć jednego zdania: "To taki głupi wiek". To usprawiedliwia moją córkę przed kłamaniem, oszukiwaniem, kradzieżą? Nie umiem do niej dotrzeć, obiecuje mi i dalej kłamie. Mimo tego, że umiem zwietrzyć każdy podstęp zdarza się, że usypia moją matczyną czujność i bezczelnie to wykorzystuje. Zaczynam patrzeć na nią jak na wroga... okropna bezsilność, bezsilność spowodowana wydojeniem uczuć i wyczerpaniem kredytu zaufania...
Uciekam w pracę ale nie w zapomnienie i czuję, że daję się deptać w imię czegoś czego ona mam nadzieje kiedyś się nauczy...kochania...dawania...nie brania i odwracania się nastoletnim zadkiem jak to ma miejsce dziś i teraz...

Miałam pokazać wszystko już na gotowo, ale kto wie czy doczekam, to może małe coś nie zaszkodzi? ;)
Moja mania drzwi w skali mini...z kolejnych, stareńkich do kolekcji zrobiłam świecznik. Wystarczyło przykręcić zardzewiały "dinks" i gotowe. Jeszcze wtarłam trochę turkusowej farby, na zdjęciu średnio widać, szkoda. Drzwio-świecznik już w docelowej wnęce za kominkiem, ale wnęki jeszcze też nie wykończyłam, szlifowanie muszę odłożyć aż zdrowy Lulu pojedzie do babci. Jest malutki, alergiczny a te pyły zdrowego konia potrafią powalić.







Kilka z Was zauważyło wieszak. Przyznam się, że tak "o" oparty na konsolce stał i nawet nie zwróciłam na to uwagi robiąc zdjęcia:) Teraz pokazuję go z bliska z premedytacją: jak zawiśnie w docelowym miejscu to tak go płaszczami oblepią, że nic go widać nie będzie!







Mimo tego, że staram się pilnować i jak mantrę nucę: "Kończysz teraz sień" - to i tak gdzie mnie nie zawieje muszę coś przywlec. Tym razem padło na pojemniki, bo im uszczelki "zasysały" hehe...Mały wiecznie coś zacznie a nie dokończy i mam dylemat czy wywalić te drętwe biszkopty czy nie? Teraz wrzucam do słoja, choć jak wiadomo nasze wytłumaczenia, że coś jest niezbędnie potrzebne bywa mocno naciągane:)
Ale bywają też "ale"! Przy okazji wizyty w budowlanym wyciągam poduchę z kosza i wołam za idącym przodem osobistym przystojniakiem: " Ej, wrażliwy! Nie chcesz? Zima idzie, będzie Ci wygodniej przed telewizorkiem!". Wrażliwy nawet sekundy się nie namyślał.

Stara jestem i wiem, że od problemów nie da się uciec, ani w pracę ani w przyjemności...Wiem, bo próbowałam. Rzeczywistość potrafi dopaść Cię nawet we śnie. Tylko co jak człowiek nie chce uciekać a nie umie się uporać?









czwartek, 4 listopada 2010

Milczenie owiec...



...tak naprawdę jednego barana, czyli moje osobiste. Co można powiedzieć, kiedy wydaje się, że można robić swoje, nawet ze spowalniaczem uziemionym pobytem w domu z powodu wiatrówki ( matko kochana, co za gufffno ), niestety się wydalo, że nie można. Otrzymalam prosty komunikat od trzylatka: "Nie lubię Cię, robisz mi krzywdę" - normalnie bym padla na zawal, na szczęcie mam szesnastoletnią córkę i pewnie to doswiadczenie mnie ocalilo...
Uparcie, aczkolwiek w spowolnionym tempie rzeźbię... czyli kończę wiejską sień. Idzie mi jak krew z nosa, proces gipsowania, którego unikam jak ognia, jest koszmarem, ale w tym wypadku uniknąć się go nie da. Już czekam na frykaski do wklejenia we wnęki i zrobienia zeń swieczników, wnęki sama robię, sama gipsuję, lażę kolo tego jak poparzona.
Czasami wzrok mi się zezuje i nie mogę nie przytachać tego cus:)







To zdjęcie z ręcznikiem uwieszonym na drzwiach - to z postu wczesniejszego. Jaja jakies! Ale już drzwi zrobilam ;) Czyli siara kolejna wyeliminowana! Mam tego bez liku, kwiatek kwiatkiem pogania...









Diesel jakąs miętę poczula do nowej zdobyczy. Od razu rozpierdzielila calą moją dekorację i zadowolona uwalila się na na podlodze... Pokornie swieczki i gąbki pochowalam...








No i gipsuję, gipsuję i gipsuję... żmudna robota...