Paradoksalnie, im więcej pojawia się w moim domu “nowego”, wyremontowanego, wygładzonego, równo pomalowanego – tym większe mam parcie na jakiś odrapany klamot…uśmiech do dwóch Panów i oto mam stolik ze szpuli na kable.
( Zdjęcia robocze )
Tym razem relacja z rozbebeszu – czyli remont łącznika. Remont, który nadal trwa…o zgrozo nieprzerwanie od 10 sierpnia. Hmm…ma się tempo… Może jakoś zdjęcia potrafią wyjaśnić dlaczego ja ciągle tkwię na drabinie? I to nie w celu powieszenia świeżo wypranych zasłon?
Ostatnie zdjęcie datowane 17 październik. Stan na 20 listopada:
11 grudnia – koniec walki z podłogą. Z założenia miała wyglądać jak stara sosnowa podłoga, układaliśmy ze szparami i biliśmy gwoździami bezpośrednio do belek stropowych. Niestety bejca za chiny nie chciała wleźć w szparki, została więc metoda igły i strzykawki – i tak dwa dni zabawy, ale efekt osiągnięty.
Bez tego wyglądało to trochę tępawo:
Uporałam się z koleją parą drzwi, poszło jedyne pół kilo szpachli, zawsze jednak milej człowiekowi na sercu, że coś ocalił…
Dużo jeszcze pracy przed nami, prawa strona już w użyciu mimo przeniesienia tylko niezbędnych mebli, lewa – łazienkowa leży i kwiczy…
To lecę na drabinę kończyć ścianę pod schodami – tą z kolei rozjaśniam.
Dziękuję Wam za komentarze i chęć przygarnięcia garnuszków. Wylosowałam komentarz nr 27 należący do
BLANKI
Blanko, gratuluję i odezwę się do Ciebie na maila.
Pozdrawiam Was serdecznie machając z drabiny :)
Lambi