Od razu, z marszu bardzo dziękuję za świąteczne życzenia! :)
A teraz będę się tłumaczyć... bo cóż ja innego mogę skoro się nie znamy?
Kwiecień to mój miesiąc. Otulam się w niego, owijam i chłonę najmocniej jak mogę... To urodziny mojego syna, moje, święta, ogród w którym chwasty mają zawsze do powiedzenia pierwsze słowo, słońce uparcie pokazujące palcem brudne szyby, zapraszające wczesną porą do ogrodu i smalące twarz, ramiona...
Nie ma mnie tutaj - to oczywiste - już osmolona promieniami słońca sadzę, przesadzam, ba... tworzę wielki skalniak i to już w tym roku będzie czwarta nowa rabatka:)
Jadalnia dostała firany, uszyłam też poszewki z hortensją, tym razem już w wersji "do prania" dzięki kochanej L. która wszystko mi łopatologicznie wyłożyła i nawet dała linka na papier transferowy. Proste w obsłudze, żaden karteluch mi się nie zmarnował, tylko te wydruki takie jakieś jak na tandetnej podkoszulce...
I...
Doczekałam się Wielkiej Nocy pod chmurką, w słońcu, z grillem, bez swetrów, koców, za to ze świeczkami i... kozą grzejącą do nocy! W dzień prażyło nam słońce a wieczorem na tarasie chytrymi ognikami brylowała koza rozpuszczając nas z tym siedzeniem...
Taki kwiecień...prezent:) Jadalnia nietknięta, na tarasie w pośpiechu budowany stół ze strychowych drzwi i dach nad kozę dobudowany do tarasu w razie deszczu... pstrągi gotowe na grill, hortensje z ogrodniczego udają pełnię lata...
Zresztą, może nie muszą nic udawać, może lato już przyszło?