Wiecie jak jest… lato w pełni, dzieci na wakacjach, pogoda i warunki wymarzone do leniuchowania a tu jak na złość się odkleiło i odpadło a tam jakaś dziura do zasypania, jakieś zejście z tarasu do zmontowania i nici z łomżyngu na trawingu poganianego kocyngiem bo trza robić. Jak sobie człowiek wmówi, że lubi w sumie bardziej odpoczynek zimowy, narty, kijki i te sprawy to nawet robota idzie :)
No więc:) Ostatnio stwierdziłam, że mam już dość noszenia kamieni… że nie da się wyrównać różnic w poziomie terenu, skoro taras podnieśliśmy o prawie 40 cm… że nie mam na to pomysłu, chęci…że ciągłe dosypywanie ziemi i kamieni to głupota i możemy sobie nawet na tyłkach zjeżdżać z tarasu do ogrodu, bylebym nie musiała już nic wymyślać, bo mi pomysły w obu rękawach wyschły. Ale dalej tarasowo działam. W między czasie wymusiłam na połówku zakup lampionu tarasowego, niestety bez nogi czyli postumentu. Znalazłam takowy w krzakach przy stawie, niestety rozpadł mi się przy próbie narzucenia go na taczkę. Skleiłam co zostało.
Fajna ta kolumna, taka obleziona mchem ale trzeba było ją kolorystycznie dopasować do lampionu…
Malowaniem oderwałam się od kamieni… na sekund sześć, bo wymyśliłam jak wykończyć zejścia tarasowe i oczywiście był to powrót do…kamienia:) Wykorzystaliśmy wszystkie mega płyty łupkowe, które połówek ułożył jak stopnie.
Jak widać jest jeszcze drugie zejście do wykończenia, wszystko wykończone uroczą gipsówką rozesłaną, która rośnie w samej podsypce granitowej i zaczęła pięknie kwitnąć. Czasami zbawienne są tak mało wymagające rośliny, szczególnie jak nie chcemy, żeby ziemia sąsiadowała z tarasem i fugi w kostce od razu zaczną żyć własnym, zielonym życiem:)
Oczywiście suszy się koper i rosną ogórki, w tek kwestii jestem niezmienna
20.00 z minutami lampion ma nogę i rozpychają się oboje na tarasie
Ja z połówkiem bierzemy szlafroki i idziemy na basen, w tym roku kuna nas nie zje, bo mamy jasność:)
I doczekałam się wsianej białej lawendy i jeszcze coś takiego grasuje mi po ogrodzie. Co to jest???
Pozdrawiam ciepło,
Lambi