Przede wszystkim dziękuję Wam za komentarze, pamiętacie mnie, mimo tego, że okropnie zaniedbałam bloga. Ale ten czas ciszy był mi niezmiernie potrzebny do naładowania akumulatorów, wyklarowania kilku spraw i mam nadzieję, że w efekcie nie tylko mi wyjdzie to na dobre – ale o tym wkrótce :)
Nadrobimy wszystko, ale póki co…ogród! Jak nie pokazywać tego na co czekamy cały rok ? :) Przyznam, że mój zeszłoroczny zakup azalii wielkokwiatowych odmiana “Toucan” całkowicie mnie zauroczył tegorocznym kwitnieniem. Plaga kwiatów o niespotykanym zapachu – chociaż jakbym miała go zamknąć we flakonik to chyba najbardziej przypomina Burrberry Brit Rhythm. Azalie powinny dopiero pączkować, ale jak wiele roślin w tym roku przyśpieszyły kroku :))
U mnie dwie funkie puściły pędy kwiatowe i wszystkie róże mają pąki !
Mimo szaleństwa kwitnienia wpadł mi w ogrodniczym pewien “maluszek” i od razu ze mną wyjechał :
Glicynia nadal szaleje z kwitnieniem, w ogrodniczym zostałam skrupulatnie przepytana z wiedzy na temat jej usytuowania i pielęgnacji i widać podstawy : zacisznie czyli bez wiatru, wystawa południowa, wiejska potasowa gleba dają radę. Uważajcie na nawozy z dużą zawartością azotu i ogólnie nawozy szybkodziałające – lepiej podlać gnojówką, dobrze rozcieńczoną, niż źle dobranym nawozem. Gnojówkę można zrobić z młodych liści pokrzyw, skrzypu, mniszka.
I wracamy do azalii. Zanim zakwitła podsypałam jej osmocote nawóz długodziałający, żeby już zawiązywała pąki na przyszły rok :) Ale rośliny czasami muszą też odpocząć i nie spodziewajmy się co roku rzęsistego kwitnienia, zresztą jakby moje rododendrony co roku tak kwitły to nie miałabym siły skubać przekwitłych kwiatów :))
Załapała się też kalina :) Też za wcześnie :))
Ostatnie 3 zdjęcia i 1 robione nowym obiektywem, widać różnicę ?
Pozdrawiam serdecznie, na majówce albo zaraz po specjalny post z niespodzianką :)
Lambi