piątek, 29 stycznia 2010

Home and child




Mam wrażenie, że przez mój dom przeszło tornado...nie...przeleciała szarańcza...nie...

Tajfun ?
Tsunami ?
Fala wsteczna ?
Trzęsienie ziemi ?
Ba, chyba wszystkie zjawiska są adekwatne jedynie czas się nie zgadza...
To wszystko ma czas teraźniejszy niestety...
Zjawiskiem tym jest nieziemski trzylatek, który zawładnął całym domem łącznie ze szczotką do wc...porozstawiał wszędzie barykady z samochodzików...poupychał moje meble pod ścianami torując drogę dla swoich namiotów, wyścigów samochodowych, szaleńczej bieganinie za kotami lub bez specjalnie szczytnego celu...
Stan domu przygotowanego na jego przyjście na świat – dla mnie bez zarzutu, mimo ważkiego podejścia do fotografii :) 
Stan obecny oprócz poupychanych w kąt mebli : krem na ścianie tudzież oliwka – dla ściany żadna różnica, ściana w ołówku, ściana w pastelu, ściana w pisaku, ściana odłubana; podłoga w malowniczych zagłębieniach a’la uderzenia od młotka, podłoga z naklejkami, podłoga popisana markerem... prawda, że tak przemawia do wyobraźni, że mogę oszczędzić sobie stan foteli, sof, obrusów ? O sprzęcie agd zapomnijmy...nie czas ani miejsce na dodatkowe frustracje...po prostu powiedzmy o nim w czasie przeszłym.
Powklejam sobie ten mój własnymi rękami zrobiony ideał...a jak aparat nie odmówi współpracy to następna notka będzie już teraźniejszym przekazem obrazu wiekowej chaty po przejściach z trzylatkiem...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz