czwartek, 28 stycznia 2010

Sunny day...


Od kilku dni słońce aż zalewa dom...promienie wdzierające się w najmniejszy zakamarek nie dają spać – skutkiem czego matka stała się wyjątkowo ożywiona, pełna zapału do wszystkiego, od garów czyli gotowania zaczynając a na pracach twórczo-artystycznych kończąc...
Mamy zatem nadplanowy krupnik ( ale tak pasuje mi do aury za oknem ) i przymiarkę na nowe, wiosenne dekoracje wiejskiego domku z użyciem wysuszonych już róż zdobiących wcześniej świąteczny stół...


Wiem..
Ciut przyśpieszyłam z dekoracjami wiosennymi, ale to wszystko wina słońca...
I tatusiowego dbania o załadunek pieca...oj można dać się zwieść !
W końcu za oknem rekordowe mrozy i ogromna fura ciężkiego, zmrożonego na skałę śniegu... w niektórych miejscach w ogrodzie sięga łydek i bezlitośnie wpycha się do śniegowców. 
Pobiegałam dzisiaj z aparatem po rejonach „jakoś dostępnych” i widziałam smętne, skute lodem i zduszone czapami śniegu rośliny wołające o ratunek.
Tym dużym i średnim okazom wystaje jedynie „nos”, reszta roślin sprawia wrażenie jedynie śniegowego pagórka...
Smutna dola ogrodnika, który siał, sadził i dbał a teraz i takie widoki oglądać musi...



1 komentarz: