Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 września 2014

jesienne nowości




nowości jesień


Jesienne za oknem i jesiennie także w butiku. Nadal kwiatowo, lecz bardziej nostalgicznie. Zdjęcia już bardziej w wieczornym nastroju przy kominku…

na blog nowości jesień

Zapraszam Was do odwiedzin w e-butiku i obejrzenie jesiennych nowości. Wśród nich kpl 2 sztuk tych uroczych, haftowanych poduszek z tkaniny firmy Clarke & Clarke oraz poszewki pościelowe z zagadkowej tkaniny o nazwie RAMIA. Można obejrzeć zdjęcia aranżacji z udziałem poduszek z ramii i przeczytać coś więcej o tej tkaninie.
Ciekawa jestem Waszej opinii :)
Pozdrawiam serdecznie,

Lambi

środa, 9 listopada 2011

Kominek i żarcik ogrodowy…

 

IMG_5081

 

Oj, tam, oj… kominek już był, ale w zeszłym roku w grudniu i na dodatek w wersji “ co stolarz wystrugał zawiesili na ścianie i git” :)  Przez pewien czas cieszył ten “git” – lepsze to niż patrzenie na wkład kominkowy otoczony podziurawioną od wkrętów płytą GK.

 

IMG_5048

 

Jak na dłoni widać, że wystarczyłoby trochę kolorku i kamienia i sprawa kominka nie tyle przeszłaby do historii co przede wszystkim cieszyłaby oczy. Niestety moje wątłe ciało posiada widać taki sam wdzięk osobisty i z dwóch na dwóch kamieniarzy w okolicy nie miało zamiaru odrywać się od “pilnych” zamówień celem ucięcia czterech maluśkich kawałków granitu… Nic to, że obudowa już lekko się przykurzyła… jak mam wybrać kolor drewna skoro nie wybrałam kamienia? Tak naprawdę już temat powoli odpuszczałam, okrutnie męczą mnie takie rozwleczone projekty_nie_do_dokończenia i albo o nich zapominam, albo ukręcam im łeb idąc na skróty jakąś prowizorką. Gdyby nie fakt, że w październiku dużo się działo w Strasznym Dworze, to pewnie historia kominka miałaby zupełnie inny finał…

A tak, przy okazji nowych drzwi do kotłowni przyszło mi na myśl, że przecież skoro zamawiałam u nich też kamienne parapety, to mogę zamówić kolejne, tylko w dziwacznych rozmiarach:) I tak po 5 dniach w słuchawce usłyszałam : kamień jest!

 

IMG_5037

Urokliwy granit Kashmir White w szarościach – zdjęcie pomyłka:)

 

IMG_5083

 

IMG_5082

 

IMG_5088

 

IMG_5084

 

I poszło już jak po maśle:) Wieczorem przykleiliśmy kamień na klej do marmuru – miałam obiekcje, ciężar tych kamyków nie przemawiał do mnie, że utrzymają się grzecznie w pionie:)) Następnego dnia pomaziałam obudowę Sadolinem HP w kolorze wiśni, ale tylko raz. Dosyć ryzykownie, ale tylko wtedy ten kolor to żadna wiśnia! Bardziej przypomina naturalny kolor starego, wysłużonego drewna, na dodatek trochę osmolonego. Na elementach płaskich, jak proste deski tego nie widać, ale na wszelkich toczeniach, kiedy rysunek słojów jest sam w sobie nieregularny wygląda to rewelacyjnie. Obudowa płaska, raptem 14,5 cm a reszta pudła zabudowy wkładu kominkowego to płyta GK i kratki dolne i górne.

W świetle sztucznym kolorek zupełnie nie ten…

 

IMG_5066

 

IMG_5067

 

Powoli mam nadzieję nadrabiać październikowe zaległości, tymczasem na koniec obiecany żarcik ogrodowy:

 

IMG_5071

 

Barry jej nie podlał, na zimę wszystkie były okryte i mają się świetnie, a ta bidulka uschła. Ale ożyła;)

 

IMG_5080

 

Pozdrawiam serdecznie,

Lambi

czwartek, 18 listopada 2010

Tematy same przychodzą...




Zastanawialiscie się dlaczego znajomi jak się spotykają nie mogą się nagadać? Mówią równoczesnie, gestykulując jak te malpki i potakując : tak, tak, ja mialam to samo w zeszlym roku! Z wczesnego popoludnia nawet nie zauważają jak zrobila się ciemna noc:)
Ja to nazywalam zespolem srubek, ale rodzina i znajomi powiedzieli, że jako srubki egzystować nie chcą, więc zmusilam się do banalnego okreslenia: jacy jestesmy podobni...
Problemy często i gęsto mamy też podobne...
Ja owszem szanuję rzeczy, ale często je zajeżdżam. Wczesniej lojalnie uprzedzam, jak w przypadku komputera, że jestem jedynie użytkownik i na znaki ostrzegawcze patrzę jedynie jak prowadzę furę. Nie przeszkadzalo mi to w narzekaniu, że z takim mulem to ja dalszą wspólpracę uznaję powoli za nierealną, bo czuję jak mi wlosy siwieją zanim on dokona przejscia ze strony na stronę.
M mi czcionki w eksplorerze nie naprawil, ale mnie po oględzinach mojego space na dysku opiórkal...
Nie mam tam powiem jak baba prosta 1 cm wolnego... to wykasowuję zdjęcia! A chomik ze mnie makabryczny:) I tak natknęlam się na moje buszowisko - szuwary i mój staw:)
Nigdy nie prezentowany, a to jedyny zakątek żyjący wlasnym życiem i swietnie dający sobie radę!





















Ja wiem, że wszystkie listki już opadly a jedyna modna zielenina to mrożony szpinak:) Ale jak co roku powtarzam sobie jedno: miną Swięta, urodziny córy, męża i będzie wiosna:)) Szuwary zakwitną milionem szafirków i kaczeńców, niezapominajek, tulipanów i konwalii...
Rozmarzylam się zważywszy, że na Swięta mam gosci i trzeba kiedys chociaż zacząć od mycia tej niezliczonej liczby okien. Wywalić szafę, chyba, że bufet zamieszka beztrosko na dworze...
Eee, na razie mi się nawet nie chce o tym mysleć:)

Przy okazji chcialam podziękować, że zaglądacie do mnie, bo niestety często nie mogę się odwdzięczyć. Brak slów na nasz wiejski internet, ale myslę, że rozumiecie- sila wyższa...

Lambi


czwartek, 4 listopada 2010

Milczenie owiec...



...tak naprawdę jednego barana, czyli moje osobiste. Co można powiedzieć, kiedy wydaje się, że można robić swoje, nawet ze spowalniaczem uziemionym pobytem w domu z powodu wiatrówki ( matko kochana, co za gufffno ), niestety się wydalo, że nie można. Otrzymalam prosty komunikat od trzylatka: "Nie lubię Cię, robisz mi krzywdę" - normalnie bym padla na zawal, na szczęcie mam szesnastoletnią córkę i pewnie to doswiadczenie mnie ocalilo...
Uparcie, aczkolwiek w spowolnionym tempie rzeźbię... czyli kończę wiejską sień. Idzie mi jak krew z nosa, proces gipsowania, którego unikam jak ognia, jest koszmarem, ale w tym wypadku uniknąć się go nie da. Już czekam na frykaski do wklejenia we wnęki i zrobienia zeń swieczników, wnęki sama robię, sama gipsuję, lażę kolo tego jak poparzona.
Czasami wzrok mi się zezuje i nie mogę nie przytachać tego cus:)







To zdjęcie z ręcznikiem uwieszonym na drzwiach - to z postu wczesniejszego. Jaja jakies! Ale już drzwi zrobilam ;) Czyli siara kolejna wyeliminowana! Mam tego bez liku, kwiatek kwiatkiem pogania...









Diesel jakąs miętę poczula do nowej zdobyczy. Od razu rozpierdzielila calą moją dekorację i zadowolona uwalila się na na podlodze... Pokornie swieczki i gąbki pochowalam...








No i gipsuję, gipsuję i gipsuję... żmudna robota...





czwartek, 28 października 2010

Wprowadzamy graty...



Posiadlam to cos, drogą kupna, innej nie znam:) Stan taki sobie i bidulek daleko, jeszcze musi rozumieć po francusku, ale cos mnie ponioslo...Ten dziwoląg z marmurowym blatem i finezyjną formą musial być mój i basta!
Tylko jak pomyslę ile czasu będę w nim dlubać...
No nic, na razie nie widzialam go nawet na żywo, transport pod koniec listopada...ja to mam nerwy:)
Zdjęcia też żywcem wyjęte z miejsca, gdzie kupilam, ale mialam tyle czekać?
Nic na to nie poradzę, że oczami wyobraźni widzę to co Pan nazwal : komodą do serwowania deserów w otoczeniu stolu rozciągniętego na maksa z medalionowymi krzeslami, dodatkowe w dlugich kieckach... na nich wianuszki z buszpanu na kremowych wstążkach, a sztućće w pięknych, lnianych kieszonkach...
A... i bigos i smalec i zupa grzybowa :)
Cos mnie się udzielilo, nie za wczesnie?



piątek, 22 października 2010

Straszny dwór cz.IV - Dogonić marzenia, czyli Sień



Epatować będę biedą tego domu...z góry uprzedzam co bardziej estetyczne istoty aby w porę nacisnęly krzyżyk i tym samym oszczędzily sobie malo milych wrażeń...
( Szlag mnie trafi z tymi przeglądarkami, l z kreską mi nie lyka hehe... a w Operze szanownej nie ma jak zdjęć dodać...czas się zwijać:) )

Postaram się nie utykać na niedogodnosci, przecież to moja specjalnosć:)
Prawda...naprawdę prawda, bo w czasach luksusu wszechobecnego nikomu się nawet nie chce przebywać w obecnosci wiertarki przy okazji montowania lustra na scianie, a co dopiero żyć w prawdziwej burzy piaskowej...gdzie wyburza albo muruje albo wylewa się co notorycznie...gdzie haslem przewodnim staje się: U mnie w domu jest czysto, bo jest remont:) No a gdzie ze szmatą non stop się lata? Wlasnie tam, gdzie kurz jest nieznosną konieczoscią, wrogiem udomowionym o którym się pamięta i skrupulatnie zaciera jego slady...

Wiem, że po pierwszym zdjęciu widać, że dotarly drzwi:) Te na które tak bardzo i w niepokoju czekalam. Piękne są! I czekać na siebie kazaly dlugo i przy okazji okazalo się jaka ze mnie cierpliwa kobieta...
Wejscie do domu zawsze dla mnie bylo ważne...zapach, swiatlo czystosć i klimatycznosć... i na tym polu nic do tej pory do powiedzenia nie mialam. Wszystko inne bylo ważniejsze i na dodatek tabuny zapraw i w plynie i w worach przewalaly się przez to pomieszczenie...a jak dodać znoszenie i wnoszenie na górę bel, belek, rusztowań, blach i obijanie się z tym o sciany, to jasne bylo, że prędko prace tu nie ruszą...
Tkwilismy sobie z matami zakotwiczonymi na suficie, coby ten nie spadl...z plątaniną kabli, których widoku nie cierpię...Nie są to jakies przestarzale historie, sufit runąl zeszlego lata a plątanina kabli (o czym jeszcze napiszę) tego lata...no cóż...nie zmieszczę wszystkiego w jednym poscie:)


Te zdjęcia mnie rozczulają...nawet bobo sprząta częsć domu, której matka się wstydzi. Dziwne wrażenie, ale faktycznie, aż mnie cofalo jak ktos mial przyjsć...




Jak budowano kominek...czyli znowu ja i on w roli glównej...a któżby zrobil to lepiej ? Usmialam się, że jestem prowokatorką...mocne slowo nawet jak dla mnie a jednak padlo jak walnięcie slepakiem, bo...ja się nie męczę, robię co muszę wg wlasnego chcenia, a ten dom jest dla mnie ideą a nie kwestią bycia czy nie bycia...




Chlopaki umorusani jak górnicy i tak samo zmęczeni, calymi dniami prują drewnianio-slomiany sufit i wyrzucają tony plewa i srutu, czyli kolderki izolacyjnej typu przedwojennego. Po wszystkim radoć dzika ale krótkotrwala. I znowu niedosyt...nic nie wygląda lepiej, no nie ma strupów na suficie, ale tynki odpadają, kable dyndają w ilosciach do potęgi N, z każdego kąta wieje a owietlenie to porażka...
















Czy da się w tym i z tym żyć? Nie analizuję, bo jak kto kocha to obiektywizm leży gdzies daleko, ale dla widoków tych zaraz i tych później - jak najbardziej:)
Nie wygooglowane...Straszny dwór tak się zmienia i zmieniać będzie...jeszcze dużo pracy przed nami...ale i za nami o czym za chwilę;)





Sciskam, Lambi