czwartek, 4 listopada 2010
Milczenie owiec...
...tak naprawdę jednego barana, czyli moje osobiste. Co można powiedzieć, kiedy wydaje się, że można robić swoje, nawet ze spowalniaczem uziemionym pobytem w domu z powodu wiatrówki ( matko kochana, co za gufffno ), niestety się wydalo, że nie można. Otrzymalam prosty komunikat od trzylatka: "Nie lubię Cię, robisz mi krzywdę" - normalnie bym padla na zawal, na szczęcie mam szesnastoletnią córkę i pewnie to doswiadczenie mnie ocalilo...
Uparcie, aczkolwiek w spowolnionym tempie rzeźbię... czyli kończę wiejską sień. Idzie mi jak krew z nosa, proces gipsowania, którego unikam jak ognia, jest koszmarem, ale w tym wypadku uniknąć się go nie da. Już czekam na frykaski do wklejenia we wnęki i zrobienia zeń swieczników, wnęki sama robię, sama gipsuję, lażę kolo tego jak poparzona.
Czasami wzrok mi się zezuje i nie mogę nie przytachać tego cus:)
To zdjęcie z ręcznikiem uwieszonym na drzwiach - to z postu wczesniejszego. Jaja jakies! Ale już drzwi zrobilam ;) Czyli siara kolejna wyeliminowana! Mam tego bez liku, kwiatek kwiatkiem pogania...
Diesel jakąs miętę poczula do nowej zdobyczy. Od razu rozpierdzielila calą moją dekorację i zadowolona uwalila się na na podlodze... Pokornie swieczki i gąbki pochowalam...
No i gipsuję, gipsuję i gipsuję... żmudna robota...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ooooo, kochana! Czemu mnie nie uprzedziłaś. Pojechałabym i wprosiła się na jakieś terminowanie, bo właśnie takie wnęki mi się marzą. A ty widzę, stary fachowiec jesteś ;) Jakbym się nie nadała na pomagiera, bo wciąż stękająca jestem, to Młodemu bajki bym czytała, kołysanki śpiewała i tylko Ciebie-Mistrza podpatrywała.
OdpowiedzUsuń...ale widzę, już finiszujesz... to choć na wklejanie tych frykasków? ;) (bo ja wszelkie frykasy lubię)
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Gipsowanie wnęk to takie babskie zajęcie :-)
OdpowiedzUsuńTeż takie zajęcia lubię.
Pozdrawiam
Bo koty są po to by psocić;]
OdpowiedzUsuńMiłego gipsowania zatem!
Eeee.... gipsowac to pewnie bym nie pomogla. Ale moglabym podtrzymac cie na duchu rozmowa, widze ze to wszytko pieknie bedzie:)
OdpowiedzUsuńDiesel szuja taka sama jak moje mruczki:) Co nie wykombinuje to musze strzec pilnie, bo zaraz sie kocie nosy zainteresuja. A do demolki to juz wtedy niedaleko :)
Po smarowaniu wiatrówki jesteś już gipsiarzem precyzyjnym i żaden gips Ci nie straszny:)
OdpowiedzUsuńHej!!! Czy są wolne pokoje???? Bo ja wynajmę jeden od zaraz.........mogę gipsować, malować, strugać, nauczę się wszystkiego........tylko że bym mogła patrzeć na to co cudo , które tworzysz-----Twój dom:)))))))))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Patti
ale że niby które gipsowanie Cię bardziej męczy - wiatrówkowe czy wnękowe ??? ;)
OdpowiedzUsuńtak samo jak Ty nie mogę się doczekać końca
pozdrawiam z nad puszki z farbą, bo trafił nam się nadprogramowy remoncik salonu ;)
Jesteś niesamowita ... brniesz do przodu ... wiem, mnie też pchałoby do przodu, gdybym taki finał miała w programie :) Pięknie tam u ciebie ... z dnia na dzień coraz piękniej ... nie poddawaj się i kotom nauczkę jakąś daj :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie od gipsowania, całe szczęście mąż. Ostatnio dostałam ochrzan, że przykleiłam mocną taśmą dwustronną numerek na ścianie. Miałam strzelony wykład, jak to ciężko się gipsuje dziury i te inne... Zrobiłam wielkie oczy o co tyle krzyku, no ale może nie mam racji?;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię Kochana, bo ja od drobnostek jestem:)
Tyle cudowności u Ciebie widzę! Kolumienkę w łazience, śliczny wieszak, stolik do przedpokoju. Będzie cudnie! I kicia cudna!
Ściskam Cię!
Lecisz jak burza,powinnaś zorganizować nam wszystkim kurs pt:"Jak samemu wyremontować chatę",przyjechałybyśmy,zapłaciłybyśmy,i każda byłaby zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że z tą wiatrówką już finiszujecie?
Tak czy siak buziaki dla małego i dla Ciebie także.
p.s.piękny wieszak widzę na zdjęciu,taki numerkowy,zdradzisz skąd Ci on?
I ja bym sie tez nadala do gipsowania, lubie takie roboty, chetnie bym pomogla. Zycze Ci wytrwalosci i czekam na final okraszony zdjeciami.
OdpowiedzUsuńsciskam
Basia
Normalnie Kobieta Pracująca żadnej pracy się nie boi :-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam, podziwiam, podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńTen drewniany cebrzyk w łazience opasany sznurkiem.... pięknie na tym stołeczku się prezentuje, oj pięknie.
Dużo sił i wytrwałości życzę!!!
Oj, bardzo byście się przydały do pomocy a i Penelopo tak mnie urzekłaś tą wizją niani, że chyba nocny expres Ci wykupię:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie wiatrówkę też gipsuję hehe, trafnie zauważyłyście!
Wieczniki to świeczniki - kurczę muszę nauczyć tego explorera pisać, bo on ś ani ł nie uznaje...
Paulinko, wieszak dorwałam w Magnolia Park, jak będziesz we Wrocku, to pojedziemy:)
Asi - ten cebrzyk to świecznik, w wiaderku zamiast wody - wosk:)
Dzięki Wam za doping i kciuki, lecę gipsować małolata pudrem w kremie:)
Buziaki:)
Czy u Was też tak wieje??
Podziwiam za gipsowanie, bo ja bym sie za to w zyciu nie wzięła.Cudnie bardzo u Ciebie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wiesz co ja chętnie zapisze się do Ciebie na warsztaty remontowe, przydadzą mi się jak bęe już swóją "chatkę" budowała lub remontowała :)
OdpowiedzUsuńI buziaki dla małolata :)
Llooko - mąż po prostu nie załapał, że na taśmę wkleiłaś:)
OdpowiedzUsuńAguś, gipsowanie pół biedy, najgorzej potem przy szlifowaniu wyglądać jak młynarz, fuj:)
Ale coż..., mam wizję skończenia obudowy kominka i winkla przy nim - wreszcie! Po latach! A ta wizja dodaje mi otuchy:)
Mili kochana, zawsze służę radą, ale Ty zdolna bestia, szybko załapiesz bakcyla:)
Lauro, bardzo proszę;) U nas ze względu na chłonny mózg małolata mówimy: Kielce to potęga:) Ale jak przywalę sobie młotkiem w palca, to siłą rzeczy nie udaje mi się nad słownikiem zapanować:))
Buziole:)
Eeeee.... to ja napisze coś później, bo szczękę muszę naj-sam-wpierw podnieść z podłogi i umieścić w miejscu właściwym...
OdpowiedzUsuńZ każdym postem coraz piękniej u Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńzdolnas szkoda ze wulgarnas
OdpowiedzUsuńAnonimowy, proponuję lekturę encyklopedii, chyba żeś moherowy beret - dla nich pojęcie wulgaryzmu się skrzywiło co widać nie tylko w "Szkle kontaktowym"...
OdpowiedzUsuńGipsowanie jak gipsowanie... poczekam aż do szlifowania dobrniesz... HEHEHE... A naprawdę szczerze współczuję zabawy gipsowej, szczególnie na suficie... i sprzątania potem też współczuję... ale pomyślności życzę! Drzwi - bajer, zapraszam do siebie, u nas czeka na obróbkę szczęśliwa piątka;) zdravim!
OdpowiedzUsuńNo dobra, szczęka na swoim miejscu, więc piszę: słuchaj Lambi, ja nie wiem jak Ty to kobieto robisz, ale podziwiam Cię i zazdroszczę. Czy trzeba mieć jakieś specjalne wykształcenie, albo - bo ja wiem - urodzić się pod jakimś szczególnym znakiem zodiaku, żeby umieć wszystko zrobić????
OdpowiedzUsuńA swoją drogą, to na kolejnym blogu widzę, że rozpasały się jakieś takie Anonimowe i się szarogęszą... Żeby tak jeszcze co mądrego te Anonimy co poniektóre do powiedzenia miały...
Buziolek Ci przesyłam moja idolko budowlana!
jak anonimy dobrze pisza to macie to w dupie ty tez nawet nie skomentowalas hanysko mojego komentarza,ps moglas zamknac bloga lambi, niewyparzonas,nie widze tu zadnych madrosci ani na innych blogach tylko malpowanie tzn inspirowanie sie kims hahaha i lizanie sie nawzajem.no to teraz sie zacznie.a ty de zeal za taka madra sie uwazasz?ciekawe na podstawie czego tak o sobie myslisz?bo...masz bloga i "do paczki "lizusow nalezysz?ciekawe
OdpowiedzUsuńAnonimowy - zacznę od Ciebie, bo pewnie nie możesz się doczekać aż Ci odpiszę:)Nie będzie to długi wywód, zainspiruję się Stanisławem Lemem: " Gdyby nie internet nie wiedziałbym, że na świecie jest tylu idiotów". A teraz idź w swoją stronę tutaj nie masz czego szukać co nadmiernie zresztą podreślasz:)
OdpowiedzUsuńMauro, może Ty byś poszlifowała za mnie ? :)) Lecę obejrzeć Twoje drzwi:)
OdpowiedzUsuńDeZealku, przecież pisałam, że baranem trzeba się urodzić hehe:) A od tego do Zosi-Samosi już droga krótka:))
Buziaki:)
Kurde, to nie za dobrze Lambi, bo ja się Baranem nie urodziłam tylko Bliźniakiem. Chociaż w sumie to od Barana to mnie tylko Byk dzieli:), więc nie jest tak źle...
OdpowiedzUsuńTo przynajmniej Dezealku można Ci kwiecia prosto z ogrodu na urodziny przynieść:)
OdpowiedzUsuńLambi no ja właśnie miałam nadzieję że wpadniesz do mnie moje drzwi poszlifować! :D
OdpowiedzUsuńLambi kochana Ty jesteś dla mnie guru budowlane...a fotki ze szlifowanie tez pokarzesz? Podziwiam Twoja determinacje i zapał...a detaliki są urocze wieszaczki, wianuszek..Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMaura, szlifować nie trawię ale mogę Ci ciachnąć na biało:)
OdpowiedzUsuńAguś, detaliki na razie nie pomontowane z wiadomych powodów:) Fotki ze szlifowanie to chyba mało ciekawe, ale jak skończę to pokażę efekt:) Zresztą musiałam spauzować, a właściwie małego wiatrówka mnie przystopowała, także póki co robię przemeblowanie;) A wszystko przez kufer przytargany ze strychu hehe:)
Miłego weekendu:)