Czekałam miesiąc czyli od początku do końca jak leci. Doczekałam do końca i na dzień przed okazało się, że chyba wpuściłam się w maliny, bo targi meblowe we Wrocławiu są gdzie indziej i nie w weekend tylko w czwartek i piątek... Krew mnie zalała, tak to jest jak nie trzyma się ręki na pulsie i nie szwenda po klamotach notorycznie... ale jak ? Dom innych wydatków wymagał, dzieciątko małe potrzeby swoje wyrażało głośno i dobitnie a i nad wymiar skutecznie to ani jak ani za co... i tak bywa. Inna inszość, że klamotów i tak u nas pod dostatkiem. Jestem jedynym żywym przypadkiem w okolicy, że jak mi przyniosą walizę, wazę albo wazon – to ja za to zapłacę :)
Na tym polu też klapa – zajączka niet – nie było na co polować. A sami sprzedający – ojoj – rewelacja!
Typ pierwszy : opój raczący się Fax’em i tryskający na przemian dobrym humorem i jeszcze lepszymi cenami...
Typ drugi: obraziłem się, że tu tkwię, do nikogo się nie odzywam i mam wszystko w du... takich było najwięcej.
Typ trzeci : To nie jest Giełda Staroci tylko Antyków! To nie jest karafka tylko bu-cośtam za 300 a ta whiskaczówka to zwykła jakaśtam – czyli opowieści rzadkiej treści pt dlaczego mój proszek do prania nie może przebywać w karafce a w plastikowym worku z napisem Vizir... na znawcę antyków siły nie ma...
Typ czwarty: żrem i tyle. Leżące kobity sztuk dwie i jedzące przez cztery godziny... tyle mniej więcej tam byłam. A jak żyję myślałam, że tylko krowa to potrafi...
Tych ze smykałką do handlu, do targowania się i z jako takim podejściem do klienta mało...
Ceny to totalny kosmos, nabijanie w butelkę na każdym kroku... Większość rzeczy przywożona z Anglii za góra 10 f a sprzedawana za 50 f.
Ale, ale... kupiłam, właściwie mąż odkupił mi pióro, które roztrzaskał wieki temu i długo po tym szukaliśmy takiego ze stalówką BB albo M. Po wypróbowaniu kilku ja stałam się prawie niepiśmienna, stalówki były do bani a ja niestety nie umiem pisać „byle czym”. Odwilż nastąpiła wraz z nastaniem żelo-pisów, grubo piszą, więc daję radę. Od dziś mam swoje pióro tylko starsze – takie gdzieś 40 – letnie. Irydowa stalówka jak igła i dobrze rozpisana. No i mam turkus – szklany syfon. A po powrocie miałam 15 kilo przyklejonego dziecka, ale urwij noga jest jednak the best:)
Updejt łan: zdjęcia pochodzą z mojej kuchni i wiem, że się może znęcam ( mam jednak nadzieję, że nie ) bo obiecałam chyba rybim okiem Wam to pomieszczenie przedstawić, ale naprawdę nie ma co i nie ma jak, bo...
Updeit tu: weny nie mam, słońca nie mam i znowu pada, pada i pada... i ma padać i padać. Dokupiłam 10 pomidorów – odmiana malinowa, i sadziłam znowu w bagnie. Powinnam chyba zamiast pomidorów kupić sadzonki ryżu... i nie wiem co nas bardziej uwiera, komary, ślimaki i mrówki, czy brak tarasu z dachem i kominkiem...
Jak bum cyk cyk – kominek na tarasie to mój priorytet!
Miało wyjść długo i bezzdjęciowo- prawie się udało;)
Wam również marzeń, słodkich snów i miłego poniedziałku życzę-
Dorka