Szewski poniedziałek - mówi Wam to coś ?
Ja w poniedziałki wykazuję się zazwyczaj wyjątkowym nie-zorganizowaniem... haha! Jak mi zgrabnie wyszło - zazwyczaj określam ten brak zorganizowania "dosadniej". Najbardziej nie lubię poniedziałków takich, które poprzedzały niedzielne zakupy. Naprzywożę różnych dziwnych rzeczy i w ten jeden biedny poniedziałek, składający się niestety z takiej samej ilości godzin co wtorek, środa i czwartek, ja oczywiście wszystko chcę zrobić w PONIEDZIAŁEK!
Miałam szyć zasłonki dla synka. Oczywiście w literki, bo mój trzylatek jest maniakiem alfabetu i cieszy mnie to ale połowicznie, bo jak przyjdzie pewnie prawdziwy czas na alfabet to już go lubić nie będzie :)
Z szycia nici, szmatki mam za mało, a dosztukować nie mam co. Do sklepu nie pojadę, bo nie mam czym. Zostawiłam bajlzel maszynowo - szmatowy i poleciałam na dwór.
Wymyśliłam sobie huśtawki na kwiaty z powodu bardzo prozaicznego - te tuje jeszcze małe w sumie i rzadkie jakieś, róże pergoli jeszcze nie owinęły kwieciem pięknym tak, żeby mi widok babci zza płotu zniknął. Zatykam więc dziury sposobami różnorakimi :) ( Babcia okropnie się kręci, ale to mało, gada z tygodniowymi kurczakami i klnie okrutnie )
A no tak - huśtawki. Zawisły sobie na pergoli, zrobione z jakiejś starej sufitowej dechy i sisalowego sznurka...
A propos sznurka, wiecie, że w Castoramie można kupić 450 m za dyszkę ???
Kto tam wyplata niech leci, sama żałuję, że kupiłam jeden 2,5 kg kłebuch :)
Dziwię się, że udało mi się zrobić te huśtawki dzisiaj... z moim dzieckiem sznurków kręcić się nie da, bo co chwila puszcza i znowu trzeba kręcić! Mój mąż upycha w takim dziwnym miejscu narzędzia, że ja już dziękuję powoli i chce mieć własną szafkę zamykaną na klucz! Pies mi non stop przekrzywiał szablon, a spraye teraz mają takie dziwne zabezpieczenia, że odpalić się ich nie da i mało sobie palca nie zwichnęłam :)
...
Przy okazji pokazuję moje skorupy...
S ą dla mnie najcenniejszą rzeczą na świecie!
Chyba w pierwszej klasie liceum byłam z mamą u jej koleżanki. Miała mnóstwo starych mebli, za komuny one nie były popularnym umeblowaniem :) Ucieszyła się widząc jak mi szczęka pałęta się po podłodze i zaprowadziła mnie na strych, a tam pośród mnóstwa rzeczy stały ONE! Przyznała, że jej mąż "leczy" starocie, bardzo je kocha i zbiera. Wyszłam od niej baaardzo ranna, bo te skorupy przez parę minut pokochałam tak bardzo...
Nie wiem czy na następne czy później święta czekało na mnie dużo prezentów pod choinką. Opakowane w szary papier czekały na pierwszą Gwiazdkę ONE!
Mąż koleżanki mamy zmarł, a ona pomyślała o mnie, chciała, żebym to ja je miała...
Był o jeden więcej, ale mój mąż stłukł, dlatego od tej pory stoją wysoko na kaflowym piecu i nawet za często nie omiatam z nich kurzu...
Zapisujcie się na Candy do piątku!
Skorupy są cudne!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHuśtaweczki super. Podziwiam Twoje pomysły i ich wykonanie. Tyle wysiłku i serca wkładasz w swój ogród i dom- chylę czoła! Może dlatego u Ciebie są takie spektakularne efekty, a u mnie ciągle "wykopki" ;) Ja tak jakoś od dzieciństwa nie lubię wiertarki, w szafce u mężusia zawsze jakaś czeka,bo on lubi mieć, ja czekam, aż on znajdzie czas, żeby mi małą dziurkę wywiercić, a sama nie ruszę :(
Pozdrawiam serdecznie!!!!
Świetny pomysł z tymi huśtawkami i jak pięknie się prezentują.
OdpowiedzUsuńSkorupy dostały się zdecydowanie w dobre ręce.
Pozdrawiam serdecznie.
W desperacji ciężkiej tkwię jak od "kamery" się uwolnić ale cieszę się, że Wam się podoba ! Banalnie proste i szybkie w wykonaniu, bo ja tylko takie rzeczy uprawiam z racji mojego charakteru :) A jak się ucieszyłam z tych cynowych osłonek w Ikieji:) Raptem po 3 z groszami a koty i wiatr nie potłuką... tylko przykręcić je od spodu muszę, bo jak jutro przy burzy machnie huśtawkami, to po dekoracji ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpisy, wiecie, że to lubię!
świetnie wymyśliłaś te huśtawki. Niby proste ale jakie efektowne.Rozumiem miłość do starych skorup, też trzymam malowane pęknięte talerze nad piecem i nikomu nie pozwalam tknąć:)
OdpowiedzUsuńO rany!!Jakie piękne te huśtawki!!!naprawde super fajny pomysł!!!I śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I love your swing and your wonderful pots!
OdpowiedzUsuńJeanne
x
Rety, rety! Cudne te garczki, nic dziwnego, że na nie chuchasz i dmuchasz:)Huśtawki pierwsza klasa, dodają charakteru Twojemu ogrodowi. Na pewno i zasłonki w końcu zdziałasz oryginalne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJej jak u Ciebie jest piękne, zadziwiam się że można takie cuda wyczarować! zazdroszczę po cichutku i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMuszę napisac, ze zachwycił mnie Twój blog.
OdpowiedzUsuńPrzepiekne fotki!!
Cudowne wiszace hustaweczki dla kwiatów.
Pozdrawiam
Jestem pod wrażeniem huśtawek dla kwiatków ~ super pomysł :) sama dekorowałaś dechy??
OdpowiedzUsuńNa poczatku jak zobaczyłam pustą z napisem GARDEN to pomyślałam, że to Ty jesteś tym kwiatuszkiem i będziesz się huśtać ;))
Skprupy piękne, fajnie by sie prezentowały na płocie ale wiem, że ich szkoda :)
Pozdrawiam cieplusio!
Ulinkap, Fuerto i Ika - dziękuję:)Zazwyczaj wychodzą mi tylko takie rzeczy, które wymyślę w pięć minut a wykonanie zajmuje raptem dwie:)) Jak przychodzi do projektów pracochłonych i detalicznych - przeważnie nie kończę, skutkiem czego mój dom jest zawalony rzeczami zrobionymi "w połowie" hehe...
OdpowiedzUsuńIka - deska akurat miała taką swoją naturalną urodę, była wcześniej deską sufitową ( w starych domach sufity są drewniane, na to idzie słoma na drut i tynk) więc dodałam jej tylko napis - oczywiście sprayem, bo szybciej :)
Pozdrawiam :)
Ależ pięknie jest u Ciebie! Bajecznie! Zaległości miałam spore, a tym samym wielką ucztę dla oczu... Huśtawki skutecznie rozszerzyły me źrenice. Coś wspaniałego do ekspozycji roślin. Znakomite posty tworzysz...
OdpowiedzUsuńBezdyskusyjnie "skorupy " trafiły w najlepsze dłonie i bardzo im u Was dobrze .
Bardzo lubię do Ciebie zaglądać i cieszę się, że TU jesteś. Pozdrawiam serdecznie!
Masz rewelacyjne pomysły ciotka!! :)
OdpowiedzUsuń