czwartek, 28 października 2010

Wprowadzamy graty...



Posiadlam to cos, drogą kupna, innej nie znam:) Stan taki sobie i bidulek daleko, jeszcze musi rozumieć po francusku, ale cos mnie ponioslo...Ten dziwoląg z marmurowym blatem i finezyjną formą musial być mój i basta!
Tylko jak pomyslę ile czasu będę w nim dlubać...
No nic, na razie nie widzialam go nawet na żywo, transport pod koniec listopada...ja to mam nerwy:)
Zdjęcia też żywcem wyjęte z miejsca, gdzie kupilam, ale mialam tyle czekać?
Nic na to nie poradzę, że oczami wyobraźni widzę to co Pan nazwal : komodą do serwowania deserów w otoczeniu stolu rozciągniętego na maksa z medalionowymi krzeslami, dodatkowe w dlugich kieckach... na nich wianuszki z buszpanu na kremowych wstążkach, a sztućće w pięknych, lnianych kieszonkach...
A... i bigos i smalec i zupa grzybowa :)
Cos mnie się udzielilo, nie za wczesnie?



niedziela, 24 października 2010

Detalicznie, dla osłody...



Zrobilo mi się glupio...zaglądają do mnie same przychylne mi osoby, a ja jak gdyby nic serwuję koszmar z doliny wiązów...
No cóż... ocucil mnie dopiero jeden komentarz, że remont jest jak morska bryza... no jest, ale chyba Wam butów nie powinna moczyć:)
Chyba zaprzestanę przęc wątek o Strasznym dworze.
W związku z powyższym szybko się rehabilituję i ulamki wklejam, tak na pocieszenie...
Bo w sumie naprawdę nie jest źle, remont starej chaty to nie tragedia:)
Najgorsze co może zmęczonego, umorusanego ale szczęsliwego czlowieka spotkać to barykada niechęci, zazdrosci i niezrozumienia...Pal licho wiesniaka, ale i rodzina im bardziej się posuwasz do przodu, tym bardziej zaczyna być w opozycji...
Dosć gadania!
Drzwi mają też stronę zewnętrzną:) Perelka lsni sobie na razie samotnie, ale planu w mojej glowie nic nie jest w stanie zburzyć. Będzie dobrze.











Pani Diesel to pi...pi...hehe:) Calkiem nowa przyblęda, urocza ale i nieznosna. Upatrzyla sobie nas jako cel, ale dostosować się pomimo dwóch kuwet nie umie... Testuje gazety, folie, donice z kwiatami, a nam oględnie mówiąc wcale się to nie podoba. Nie umie prosić o wyjscie - kotka katastrofa!
A drzwi chyba będą strasznie odrapane...





Tymczasowa sień do poprawki i tak dla mnie jest cudna! W sumie jak uporam się z kominkiem zostaną tylko schody i podloga. W porównaniu do miliona rzeczy "przed" to czuję się już jakby "po" :)
Fajnie tymczasowoć odbija się w nowych drzwiowych szybach...









Chwile, kiedy Diesel spi - bezcenne!



Biadolilam na brak hortensji i Zonk! Tesciowa mi ususzyla i dala calą torbę, ot tak... W tle jeszcze pięknis - konik od Penelopy i mój pierwszy wianek. Wianek przyszpilony, bo w ogóle nie zszywany, ale wizualnie wzorowany czy tam odgapiany od Malgosi z Low flying angels.









Udanej niedzieli:)

piątek, 22 października 2010

Straszny dwór cz.IV - Dogonić marzenia, czyli Sień



Epatować będę biedą tego domu...z góry uprzedzam co bardziej estetyczne istoty aby w porę nacisnęly krzyżyk i tym samym oszczędzily sobie malo milych wrażeń...
( Szlag mnie trafi z tymi przeglądarkami, l z kreską mi nie lyka hehe... a w Operze szanownej nie ma jak zdjęć dodać...czas się zwijać:) )

Postaram się nie utykać na niedogodnosci, przecież to moja specjalnosć:)
Prawda...naprawdę prawda, bo w czasach luksusu wszechobecnego nikomu się nawet nie chce przebywać w obecnosci wiertarki przy okazji montowania lustra na scianie, a co dopiero żyć w prawdziwej burzy piaskowej...gdzie wyburza albo muruje albo wylewa się co notorycznie...gdzie haslem przewodnim staje się: U mnie w domu jest czysto, bo jest remont:) No a gdzie ze szmatą non stop się lata? Wlasnie tam, gdzie kurz jest nieznosną konieczoscią, wrogiem udomowionym o którym się pamięta i skrupulatnie zaciera jego slady...

Wiem, że po pierwszym zdjęciu widać, że dotarly drzwi:) Te na które tak bardzo i w niepokoju czekalam. Piękne są! I czekać na siebie kazaly dlugo i przy okazji okazalo się jaka ze mnie cierpliwa kobieta...
Wejscie do domu zawsze dla mnie bylo ważne...zapach, swiatlo czystosć i klimatycznosć... i na tym polu nic do tej pory do powiedzenia nie mialam. Wszystko inne bylo ważniejsze i na dodatek tabuny zapraw i w plynie i w worach przewalaly się przez to pomieszczenie...a jak dodać znoszenie i wnoszenie na górę bel, belek, rusztowań, blach i obijanie się z tym o sciany, to jasne bylo, że prędko prace tu nie ruszą...
Tkwilismy sobie z matami zakotwiczonymi na suficie, coby ten nie spadl...z plątaniną kabli, których widoku nie cierpię...Nie są to jakies przestarzale historie, sufit runąl zeszlego lata a plątanina kabli (o czym jeszcze napiszę) tego lata...no cóż...nie zmieszczę wszystkiego w jednym poscie:)


Te zdjęcia mnie rozczulają...nawet bobo sprząta częsć domu, której matka się wstydzi. Dziwne wrażenie, ale faktycznie, aż mnie cofalo jak ktos mial przyjsć...




Jak budowano kominek...czyli znowu ja i on w roli glównej...a któżby zrobil to lepiej ? Usmialam się, że jestem prowokatorką...mocne slowo nawet jak dla mnie a jednak padlo jak walnięcie slepakiem, bo...ja się nie męczę, robię co muszę wg wlasnego chcenia, a ten dom jest dla mnie ideą a nie kwestią bycia czy nie bycia...




Chlopaki umorusani jak górnicy i tak samo zmęczeni, calymi dniami prują drewnianio-slomiany sufit i wyrzucają tony plewa i srutu, czyli kolderki izolacyjnej typu przedwojennego. Po wszystkim radoć dzika ale krótkotrwala. I znowu niedosyt...nic nie wygląda lepiej, no nie ma strupów na suficie, ale tynki odpadają, kable dyndają w ilosciach do potęgi N, z każdego kąta wieje a owietlenie to porażka...
















Czy da się w tym i z tym żyć? Nie analizuję, bo jak kto kocha to obiektywizm leży gdzies daleko, ale dla widoków tych zaraz i tych później - jak najbardziej:)
Nie wygooglowane...Straszny dwór tak się zmienia i zmieniać będzie...jeszcze dużo pracy przed nami...ale i za nami o czym za chwilę;)





Sciskam, Lambi

poniedziałek, 4 października 2010

Czekając na nowe drzwi...



...najpierw mocno próbujemy zapomnieć o tym, że mialy być już dwa tygodnie temu... Na początek ja jako "ta niecierpliwa" ciągle gderam na temat drzwi i ciągle tylko o nich myślę. Nie wiem kiedy ostatnio tak dlugo musialam na cos czekać. Na dokladkę kompletnie nie wiem co to za drzwi zamówilam, bo katalog zdjęcia mial ciupeńkie a próbnik kolorów - to cos w co ja w ogóle nie wierzę, tak obligatoryjnie:) Czekamy sobie... Oczywiscie nie próżnujemy - w końcu drzwiom potrzebna jest klamka i zamki. W życiu czlowieka jednak czasami bywa tak, że nie dociera tam gdzie chce... i zamiast z klamką wraca do domu ze swiecznikiem i kilkoma innymi klamotami, o dostaniu się do budowlanych sklepów nie bylo już mowy - "Darek, otwórz!" - nie dzialalo - noc ciemna i zamknięto na trzy spusty.
Ale, ale...bylismy dzisiaj i znów pech... klamki takie sobie, ale jakie lampy:) Jedną na dom a drugą na jeszcze nie wyremontowaną sień kupilam, a niech blyszczy sobie szklany perelek:) W moim wydaniu to prawdziwy hurt lampowy, nie lubię kupować zwisów - drogie, wybór wielki a mi się co druga podoba. Efekt? Dyndające żarówki w oprawkach...Ja dzisiaj paraliż przelamalam i na ciemne popoludnia mam swietlistosć zamiast pomrocznosci :)







Co to takiego?
Do niedawna obiekt moich marzeń... a leżal sobie cichutko od czasów przeprowadzki i gdyby nie wczorajsze sprzątanie letnich zabawek i gdybym się o ten pakunek nie potknęla pewnie zmuszona bylabym do kupienia czegos z czego zadowolona bym nie byla.











Suszarka z inoxową kuwetą... dlugasna na 90cm, piękna:) Praktyczna dla baby nie cierpiącej zmywarki a dla której typo-suszarki są za male, za malo praktyczne, zbyt brzydkie. Przepraszam, że zarzucam Was garami, ale tak się ucieszylam z prywatnego znaleziska... no powstrzymać się nie mogę:)


















Przy okazji patrzę "obiektywem" czy to wszystko do siebie pasuje... Jak lubi się i biale i czarne, proste i fikusne, stal kwasoodporną i zardzewialy metal to o kicz nie trudno... ( niektóre polskie znaki mi zanikly, proszę dodać, nie wiem o co chodzi ).
Ten bidulek - kwiatek hortensji to jedyny jaki pojawil się na moim kilkuletnim krzaczku. Wysuszony wygląda jak żywy, a że aż jeden mi dal ów krzak - to pewnie ogrodnik ze mnie jednak marny.



































A oto wiszący kawalek "prądożercy" - zdaniem placącego rachunki:)
A tak się smial w sklepie widząc swiecznikowe żarówki energooszczędne - " Co Ty będziesz wkręca w te żyrandole? Takie paskudztwa?"
- " Nie, nie lubię takich"
- " Ale Unia lubi"
- " To kupię tonę na zapas, tak samo jak setki kupilam".

To my dalej czekamy. Z niecierpliwoscią i zaciekawieniem:) A potem już nic mnie nie powstrzyma, żeby sień strasznego dworu zmienić nie_do _poznania:)
Pierwszy zwiastun nadchodzących zmian wisi i czeka, aż otoczenie stanie się godne blasku jakim świeci.






Milego dnia,
Lambi