mój ogród... po to wyprowadziłam się w końcu na wieś - żeby każda miejska zawierucha nie zwalała mi doniczek z parapetu:) I żebym mogła sadzić i siać dowoli... i haratać te wszyskie dziwne rośliny ze sklepów ogrodniczych i testować czy przyjmą się na moim siedlisku...
I żyć pół roku na dworze z odpalonym grillem, spędzać wieczory wśród kumkania żab i cykady świerszczy a rankiem pić herbatę przy śpiewie kosa co siedzi gdzieś na drzewie... na dodatek w byle czym na sobie, bez gapiów i zdziwienia... bez stresu i szumu, jak źbło trawy wtopione w resztę...
Niedziela - korona tygodnia. Wstaję kiedy chcę, w mojej gawrze słońce mnie nie obudzi, tak! Jak ktoś chce, to potrafi ustrzelić takie miejsce w domu idealne wprost na sypialnię:) Ciemne, zaciszne, oddalone od trajektorii tłuczących się po domu skowronków.
W oddali słychać wrzaski wieśniaków - mecz, rozrywka jedyna i obowiązkowa.
Podążam za cieniem tych wrzasków, ale w innym celu - tam mój zagon warzywny, dla mnie idealny, ukochany!
Kwiatki kwiatkami, ale nie ma nic pięknięjszego niż zdrowe jedzenie:) Mam to szczęście, że krówki nawiozły z nawiązką i rośnie mi jak pi...
I mam drugie i trzecie przy okazji... nie nawoziłabym roślin na własnej ziemi i nie traktuję pracy w ogrodzie jako mus. Bawię się tym i sprawia mi to przyjemność, tym bardziej, że mam syna, który ogrodnikiem jest już od dwóch lat a ma dopiero skończone trzy:)
Niedziela, spacer w celach zebrania plonów, własna fasolka za którą przepadamy wszyscy, pomidory, kiszenie ogórków, bezcenne...
1:0 słychać na boisku - chyba dla mnie:)
Fajnie mieć własne plony, nic chyba nie sprawia większej frajdy jak zrywanie własnoręcznie wysianych czy posadzonych warzyw.
OdpowiedzUsuńa jak smakują takie zerwane prosto z grządki!bez porównania za sklepowymi, zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i gratuluję zbiorów ! Ogrodu nie posiadam, bo mieszkam wśród sosnowych drzew. Ziemia tam absolutnie nie nadająca się do jakichkolwiek upraw. Sosenki wszystko zagłuszą. Trzeba by nawieźć ogromne ilości ziemi.Próbowaliśmy, ale drzewa zawsze były górą .Na nic wszelkie wysiłki. Niestety, warzywa w większości kupuję ale też wytrwale coś próbuję uhodować, niestety z miernym skutkiem. Sąsiedzi czasami coś podrzucą :))))) bo najpierw wykarczowali las, a potem założyli ogródki. A mnie szkoda lasu...
OdpowiedzUsuńNo ale coś za coś.
Też uwielbiam te spokojne, leniwe poranki, posiłki przy ognisku, bieganie po trawie... Doskonale Cię rozumiem i mogę powiedzieć, że tytuł Twojego posta mógłby być moim ..:) - gdybym tylko pisała bloga hi,hi,hi....
Pozdrawiam serdecznie z mojej głuszy ....
ewa
Dorotko,jak u Ciebie wszystko obrodziło! Najbardziej zazdroszczę pomidorów ,bo nigdy nie umiałam ich hodować.A tak poza tym to staram się by wszytkie warzywka rosły na bądż co bądż, małej działce. I też nie traktuję tego jak obowiązek, tylko jak przyjemność.
OdpowiedzUsuńJedyny minus ,to to ,że ciągle mam za malo czasu ,by się tym wszystkim cieszyć.
Pozdrowionka przesyłam
absolutnie rozumiem Twoja milosc do ogrodu...w moim domu rodzinnym na mazurach byl ogromny ogrod i sad, teraz mamy cos mniejszego, ale nadal to ogrod. Moja mama o niego bardzo dba, a ja gdy jade do Polski lubie siadywac na kamieniu pod drzewem z kubkiem kawy i sluchac jak pszczoly bzycza..
OdpowiedzUsuńsciskam poniedzialkowo, milego tygodnia
Basia
Nie jestem zazdrośnicą, ale czasami coś dźgnie człowieka. Aczkolwiek cieszę się, że są ludzie, którzy znaleźli swoje miejsce na świecie. Niech Ci wszystko świetnie rośnie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego Twojego miejsca na ziemi. Ja też marzę o domku na wsi, może kiedyś to marzenie się spełni... A na razie mam taką małą namiastkę - działkę, na której ekologicznie uprawiam sobie warzywa, owoce i kwiaty i też daje mi to mnóstwo radości:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękny opis!Ja mam taka sielanke tylko w weekendy ,ale marzy mi sie aby tak bylo kazdego dnia!Wies jest cudowna:).Pozdrawiam najmocniej!
OdpowiedzUsuńTroszkę zazdroszczę! Też się staram coś własnego wyhodować i wiem jaka to radość ,kiedy coś pomyślnie wyrośnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA mi zaraz pędzące samochody będa wtórowały w tak zakręcanych słoików ;(
OdpowiedzUsuńTylko mogę powzdychać i pozazdrościć...:)
OdpowiedzUsuńBo to chwile właśnie są...te zwyczajne, które przechodzą tuż obok na :) Są cudowne, każda z osobną i trzeba je pić cierpliwie i małymi łykami.
OdpowiedzUsuńBo życiem trzeba umieć się bawić. Nie można go brać tak na serio i do końca poważnie bo wtedy potrafi narozrabiać ojjj potrafi.
Tak lekko, trzeba brać i troszkę z przymróżeniem oka... I tak czytam sobie ten Twój post i myślę, że dlatego właśnie jest Ci dobrze bo...potrafisz...
To takie proste a jednak tak wiele osób o tym zapomina i zatyrowuje się na śmierć... A potem "w środku dnia ktoś wyłącza mi prąd i pstryk...wszystko gaśnie"... A oni oglądają się wstecz a tam... nic nie ma....
Dlatego fajnie jest się bawić z życiem choćby w swoim własnym ogródku :)
Szczęściara!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚciskam :))
U mnie nie miejskie zawieruchy, ale wiejskie nawałnice - nie zwiewają, ale przewracają donice na tarasie i przed gankiem;) Przynajmniej nie trzeba zbierać potłuczonych skorup, wystarczy podnieść badyl i wsypać z powrotem wywaloną ziemię;) Jem kanapkę ze "swojskim" pomidorkiem, zerwanym przed chwilą z krzaczka, czytam twój post i rośnie we mnie głębokie zrozumienie tego, co "autor miała na myśli". Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłam o domu z ogrodem.I mam i podobnie jak ty szaleję ogrodniczo.Tylko ta pogoda nasza trochę nie rozpieszcza moich roślinek.Może nie mam takich wyrośniętych warzyw jak te sklepowe ale smakują o wiele lepiej.Po prostu delicje :)
OdpowiedzUsuńZbiorów z własnego ogródka zazdroszczę. Może kiedyś też się takiego doczekam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Przelałaś na papier moje odczucia:) tylko ja w małym miasteczku zakotwiczona, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam...
OdpowiedzUsuńI pięknego dnia na mnie przyjdzie pora...
Rozmarzone pozdrowienia duchem ze wsi:)
WITAM cIĘ SERDECZNIE! Nieczęsto mi się to zdarza ale przeczytałam dziś wszystkie posty na Twoim blogu, a nawet część komentarzy,wyoglądałam wszystkie zdjęcia,zwłaszcza te z ogrodu i zwierzęce.Jestem pod wrażeniem Twojej pracowitości w "domu i zagrodzie".
OdpowiedzUsuńPowodem do lektury stało się dla mnie jedno małe zdjęcie ,które masz na pasku bocznym ,pod etykietką ulubiony kąt.Pada śnieg na nim i widać fragmenty dwóch budynków.I jest ono niezwykle dla mnie intrygujące, budzi jakieś niewyjaśnione emocje,których racjonalnie nie potrafię wytłumaczyć.To jest właśnie magia fotografii,pstryknąć ,pokazać i zasiać tym jakiś ferment-gratulacje, takie małe i osobiste.
Co do ogrodu to rozumiem Twoje uczucia bo rycie w ziemii to jedno z najbardziej sensownych rzeczy, jakie przyszło mi wykonywać,bardziej nawet satysfakcjonujące niż praca zawodowa.Masz ładny ogród i widać jak wiele pracy w niego wkładasz.
Polubiłam Twój blog,będę zaglądać.POZDRAWIAM.IZA
Ależ zbiory! Co ja bym dała za takiego ogórka prosto z krzaczka.
OdpowiedzUsuńŁazienka cudowna!
A zrywanie jest najprzyjemniejsze, oglądanie w słońcu i wąchanie:) Wyraźnie punktujesz:)
OdpowiedzUsuńAch zazdroszczę takiego życia!!!
OdpowiedzUsuńSama chętnie uciekłabym z bloków ale niestety nie mam dokąd :o(
Odwiedzając Ciebie mam namiastkę swojego własnego domu z ogródkiem z mojej wyobraźni
Pozdrawiam wyjątkowo upalnie
Jej ja pieknie wszystko sie rozmnożyło:))
OdpowiedzUsuńJa tez kocham wies.
OdpowiedzUsuńOstatnie trzy tygodnie spedzilam na uroczej slaskiej wsi,bylo cudownie.
Takich plonow jak Twoje to zazdroszcze, masz tam chyba wszystko.
Pozdrawiam goraco
Lambi kochana a adresik to gdzie?
OdpowiedzUsuńholdziak@gmail.com
hej hej mysza:) jak tam postepy remontowe?:))
OdpowiedzUsuńZaniedbałam Was okrutnie, nawet nie będę się tłumaczyć:) Bardzo Wam dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAnonimowym słowom również - dziękuję Ewa!
Folku - jak mi już rozum wrócił to napisałam do Ciebie na maila:)
Edyś - this is the end hehe, młody wrócił i basta:) Na ten sezon starczy, drzwi jedynie pragnę, będą pod koniec września:)
Iza - mam nadzieję, że nie przysnęłaś;)
Dziękuję wszystkim, pozdrawiam:)
piękna notka, lubię taki klimaty
OdpowiedzUsuń