piątek, 28 stycznia 2011
7 plag wiejskich, losowanie i pytanie...
Naszło mnie przy przyszywaniu guzików do poszewki, którą bardzo lubię, ale feler ma niemiłosierny...jak mocno guzików nie przyszyć, one odpadają jakby je ktoś ciachnął zębami...Normalnie jak mysz! Łee...powrót do przeszłości? Przecież ktoś napisał, że to co zdarzyło się raz może się nie powtórzyć, a co dwa razy z pewnością zdarzy się i trzeci...
Zaczęłam analizować:
Pierwszego roku biegały po nas myszy, które skutecznie odzwyczaiły mnie od spania w nocy:) One biegały po śpiącym P. a ja je łapałam w sitko kuchenne, siup do słoika i wypuszczałam na dwór... Głupia, miastowa baba:)) Wyleczyłam się...nawdychałam wysłodków, obornika i jak ręką odjął :)) Armia z pozoru leniwych kotów działa...
Następnego roku wypożyczyły sobie od nas dom mrówki, które kompletnie ignorowały naszą obecność, normalnie jakbyśmy żyli ze sobą od zawsze...
Następnego, po przywiezieniu tony roślin i ościółkowaniu dwiema tonami kory upodobały sobie nas pokaźne stada kurek, każde stado z osobnym gorylem w postaci koguta...
4-go roku moja nowiutka pralnio-suszarnio-garderoba zaczęła przemarzać - w źle obrobionym dachu ptaszki uwiły sobie gniazdka wyciepując połowę ocieplenia ( gniazdka wolały wić z psiej sierści ).
W kolejnym, nasz plan pt. Wielka plaża w zawalonej stodole spaliły dzikie osy i szerszenie...okopały się w tym piachu i zrobiły sobie gniazda.
6-go roku posesją zawładnęły żaby, żabki, ropuchy, ropuszki, które i owszem lubię i nawet mi nie przeszkadzało, że codziennie kilkanaście trzeba łapać po domu i wynosić na podwórko, ale P. ciskał nimi na prawo i lewo...
Ubiegłego, siódmego lata nie wspominam najlepiej przez komary. Prawie każdy miał ten problem, ale to przykre i dołujące, gdy w piękne, letnie wieczory trzeba być więźniem we własnym domu, bo poza nim jakieś małe, blade byle-co zjada Cię żywcem...
Konkluzja? Skoro faktycznie tyle znieśliśmy, to może poniesiemy dalej? :))
Te siedem wiejskich plag, choć autentycznych, to i tak podany humorystycznie przyczółek wiejskich niewygód:)
Co do losowania...bardzo dziękuję wszystkim za udział w zabawie, Wasz entuzjazm sprowokował mnie do szukania pretekstu i fantów na następne i następne Candy:)
Teraz to nie wiem kto kogo nadzorował nad poprawnością przebiegu losowania, była nas rozkoszna dwójka: ja i Lulu. Lulu, po niedługim namyśle, która karteczka najbardziej mu się podoba wyciągnął jedną, ach ta precyzja prawie czterolatka:)
z komentarzem : MIRY z blogu Poukładany Świat! Gratulujemy!!!
Miro, odezwę się na maila, króry masz na blogu.
Dla MAURY mam nagrodę pocieszenia;) w postaci moich uroczych ścian w telewizornio-warsztacie oraz totalny bonus: zdjęcie "zimnego, brudnego pomieszczenia", czyli łącznika ( tam gdzie płyta rigips to wejście do pralnio-szuszarnio-garderoby ).
Dla wszystkich pozostałych mam karteczkę - pocztóweczkę:) To jeden z ostatnich moich wyskoków przed urodzeniem Lulu:) Wymyśliłam sobie pomalować część moich stajenek i zrobić prywatną pocztówkę. O ironio, choć zdjęcie datowane 2006 rok, to nic się nie zmieniło... Jeśli ktoś reflektuje na pocztówkę - zdjęcie ze Strasznego Dworu ze specjalną dedykacją ode mnie, to piszcie!
Jeszcze pytanie do wielu z Was szyjących, czy polecicie mi jaką maszynę kupić?
Czy Husqvarna E20 to dobry wybór?
Ja nie potrzebuję torpedy, ani kolejnego komputera, ale bez maszyny dłużej nie zdzierżę...
Dziękuję i życzę Wszystkim miłego weekendu!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
pocztówka jest przecudowna! ale uroczo...
OdpowiedzUsuńmuszę Ci powiedzieć, że gdy czytam to co piszesz... ah jak ja ci zazdroszczę...
w pocztówkę będę się wgapiać, dobrze?
bo taka pozytywna energia od niej bije!
:)))no to teraz trzeba się cieszyć że nie wszystkie tuptające piszczące śpiewające kąsające kumczące naraz :))pozdrawiam ciepło na przekór zimie
OdpowiedzUsuńna pocztówkę ze specjalna dedykacją? OCZYWISCIE!!...gratuluję Pomocnika...i dobrej reki choc nie dla mnie..hihi.....a pamiętasz ,ze plag egipskich było 10?..upsss:) pozdrowienia!!!
OdpowiedzUsuńMiro ty farciaro!!!!buuuu...ale chociaż pocztówkę dostanę z takim sielskim klimatem?Twoje plagi dostarczają masę różnorodności...przy najmniej nie jest nudno!Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńno i czemu to nie ja???
OdpowiedzUsuńno nic, może następną razą ;)
plag nie zazdroszczę, chociaż fajnie o nich się czyta, hehe
pocztówki fajne
buziaki :)
Gratulacje dla Miry! Szczęściara z niej!
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z Twoich relacji plagowych,chociaż wiem,że Tobie do śmiechu nie było wcale....
Pocztówka rewelacja!!
Pozdrawiam
Plag egipskich bylo dziesiec.. Straszny Dwor 'przezyl' dopiero siedem... zastanowmy sie, czy jeszcze conajmniej trzy przed Toba, czy juz koniec ;) Wierze ze teraz, po latach wspominasz je z usmiechem.. mimo ze ' w czasie zaglady' pewno wesolo nie bylo :) Podziwiam Ciebie, ja nigdy w zyciu na wsi nie mieszkalam, Ty sama siebie nazwalas 'glupia miastowa baba'.. ale nie panikowalas, tylko 'zbieralas' myszy sitkiem... :)... ja bym narobila rabanu, moje krzyki slyszeliby sasiedzi w calej okolicy ;)
OdpowiedzUsuńMasz atrakcje i nie nudzisz sie.. :)
Pocztowka sliczna... bardzo bym pragnela ja miec... moze 'przyleci' do US ? :)
Pozdrawiam cieplutko !
Prawie jakbym o sobie czytała! Ja nawet byłam bardziej głupia i "miastowa". Jak pojawiły się myszy, wpadłam na pomysł, że aby nie ruszały mojego jedzenia, dam im dobrowolnie coś na ząb. Po kątach wyłożyłam stare kromki chleba, w końcu to takie śliczne małe zwierzątka... Myszy nie szły tym samym tropem myślowym, co ja. Żarły chlebek i nadal dobierały się do moich zapasów. Sąsiedzi wioskowi, wierni pułapkom i trutkom, mieli długo temat do żartów... Potem przyszedł okres chowania wszystkiego w szafkach i szufladach. Teraz poszukuję jakiegoś środka zapachowego (koci zapach w sprayu?), który wykurzyłby myszy, oszczędzając nas. Mrówki też przerobiłam a żaby podkopały mi rośliny wokół tarasu. Nie wiedziałam, że potrafią ryć nory!
OdpowiedzUsuńPocztówka też jest w klimacie niektórych naszych pomieszczeń.
Pierwszy raz tu zajrzałam, ale będę z pewnością wracać, bo ja też rozpoczynam moja przygodę z życiem na wsi.
P.S. Pomimo plag, śliczny dom. Mojemu jeszcze daleko do urody ;-)
OdpowiedzUsuńA teraz zajrzałam do profilu i nawet muzykę i książki te same lubię. Będę zaglądać. Z Mazur.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale usmiechalam sie czytajac. Juz chyba macie wiekszosc zwierzat za soba :-). napisalas to z duzym humorem.
OdpowiedzUsuńZwyciezczyniom losowania gratuluje.
Gratulacje dla zwyciężczyni :)
OdpowiedzUsuńTe wiejskie plagi to nieźle mnie rozśmieszyły, choć wiem, że Wam w momencie ich występowania wesoło nie było. Wychowałam się na wsi więc poznałam i co to nalot myszy, mrówek, os i szerszeni. A komary to coroczny problem.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę ciepełka bo u nas właśnie mgła osadza szadź...
Reflektuję i ja na tę cudną pocztówke!
OdpowiedzUsuńCo do maszyny - wiem ze sporo na blogach się Janome widzi. Może warto rozważyć.
P.S. powiem ci ze warto mieć tez hafciarkę, nawet prostą, ja doceniam uroki mimo że moja maszyna to "oldskul"
Szczęściara...
OdpowiedzUsuń8-uważaj żeby w tym roku nie zadomowiły się u Was kuny...z tymi to dopiero jest jazda!
Wiem, bo niestety u moich rodziców na strychu ,,toto,, się zalęgło i idąc wieszać pranie obstukiwałam wszystko po drodze kijkiem od nart.
Wow!!!!!!!!!!!!!!! Cóż za cudowny początek dnia! A jeszcze chwilkę temu doczłapałam lekkopółśnięta z kubkiem kawy, żeby dobudzić się nim przy przeglądaniu blogów. Leniwe przesuwanie kursorem... otwieranie kolejnych nowych postów... łyk kawy ... oczy otwierają się szerzej... o! losowanie u Lambi... jaki fajny chłopczyk... o kurcze! tam jest napisane Mira! ... replay, replay!... huraaaa! huraaaa! To ja! ... Co ty? Pyta zaspany Małż? ... Candy wygrałam, candy! Zobacz jakie cudności!... Popatrzył... na mnie jak na wariatkę ;))))... Ach, wy blogerki z tymi waszymi candy ... chyba jeszcze się nie obudził do końca ...
OdpowiedzUsuńLambi kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę. Ostatnio los jest dla mnie łaskawy, czas mu się odwdzięczyć. A Lulu ma wielkiego buziaka od ciotki Miry. No dobra...czas otrzeźwieć... :))))))))))))))))))))))))
Jeja jak ja dziewczynom zazdroszczę !!!! A pocztóweczkę chcę a jakże ...
OdpowiedzUsuńLambi, a ja tek z innej beczki. O obiecanym wianku dla Ciebie pamiętam , tylko (jak to zgrabnie nazwać) zbieram siły ;)
OdpowiedzUsuńZainspirowana, bardzo proszę:)
OdpowiedzUsuńAneto, chyba bym się poddała przy zmasowanym ataku:))
Qrko i dlatego się cieszę, że moja wieś jest dosyć daleko od Egiptu;)
Aga, Kasiu - mam wrażenie, że i bez tego nie byłoby nudno;)
Lambi, zapraszam serdecznie do siebie... po odbior wyroznienia :)
OdpowiedzUsuńBarbaro, za momencik przylecę;) Co do kartki, myślę, że ona też da radę dolecieć do Ciebie:)
OdpowiedzUsuńAagaa, czasami ręce opadały...no bo jaki to niby przeciwnik takie 5 cm ;)
OdpowiedzUsuńArtemisiu, faktycznie jesteś lepsza ode mnie;) A czemu nie prawdziwy kot, tylko w spray'u?
Pozdrawiam Ciebie i Mazury:)
Violciu, mam nadzieję:)))
Byziaku, Tobie również, a co do pogody to u nas taka sama:)
Folku, wielkie dzięki:)) Tylko, że jak coś nazywa się "hafciarka" to od razu cena razy dwa...no i boję się, że w ogóle się pogubię...instrukcja ma pewnie 100 stron:)
OdpowiedzUsuńKamilo, kuny są od zawsze, na szczęście mieszkają u sąsiadki:) Małe wiosną bawią się u nas, fajniutkie są:) Przynajmniej dzięki nim nie ma szczurów, bleee...;)
Miro, bardzo się cieszę i gratuluję:) Wysłałam do Ciebie maila.
OdpowiedzUsuńLulu jak wylosował karteczkę, kazał sobie przeczytać jakie to imię i skontatował:"aaa...Mila, lubię Milę" a przy sprzątaniu karteczek spytał:"gdzie Mila?" i karteczkę sobie zachował :))
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja też bym chciała bardzo - kartkę oczywiście, ale chyba się spóźniłam. Nas dotykały podobne plagi, poza komarami - na tej wysokości po prostu ich nie ma :) chyba nie lubią górskiego powietrza :))
OdpowiedzUsuńO jejku, az mna wzdryga czytajac o tych plagach.A i widze, ze ty rowniez lapiesz krawieckiego bakcyla. Slyszalam, ze maszyny Husqvarna sa dosc dobre.Mysle,ze to dobry wybór.
OdpowiedzUsuńDrogie Panie:)
OdpowiedzUsuńKarteczki są w przygotowaniu, jak odbiorę zamówienie z Fotojokera to poproszę Was o adresy do wysyłki.
Jolu, nie spóźniłaś się:) Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak cudne musi być życie bez tych krwiopijców:))
Agato, dzięki wielkie, jutro jadę do "miasta", może coś upoluję;) Do tej pory szyłam na maszynie mojej mamy, takiej sprzed chyba 30 lat...fajna jest, prosta i na moje potrzeby wystarczająca, niestety tylko JEDNA:) A nas szyjących jest dwie:)
Cudna ta ściana :) a co do wiejskich plag... no cóż życie na łonie natury jakby siłą rzeczy czasem wymusza takie najazdy :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że husqvarna to dobry wybór!!
No i gratulacje dla zwyciężczyni :))
Ściskam:))
Lambi, dziekuje za wszystko i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńI musze dodac, ze blogowy swiat, tez sie dla mie otworzyl dzieki Falli:))
Tylko niestety nie ma takich zlotych raczek..
Kasia
Miejmy nadzieję, że na 7 plagach się skończy! Nawet nie myślę, co nas może czekać po przeprowadzce...
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeżyliśmy tylko zmasowany atak ślimaków (tych bez domków)!
A jeśli jakaś karteczka zostanie, to ja bardzo chętnie przygarnę :)
Gorączkowe pozdrowienia!
To Wy odporni jesteście na występowanie plag!My w pierwszym roku mieliśmy szczury, potem latem Ewe atakowały mrówki u niej w pokoju, a potem była szał z myszami. A jeszcze potem moje koty nauczyły się łowić! Pozdrawiam serdecznie i gratuluje szczęściarzom! ( ja niestety nie mogłam wstawiać komentarzy z powodu buntu maszyn ( lub przeglądarek...)A kartka jest SUPER!!!! Kupuję pomysł!
OdpowiedzUsuńHehe... sorry, ale nie mogłam się nie obśmiać ;-) Nie z braku empatii, ale dlatego, że przeżyłam podobne plagi - oprócz os i szerszeni i tych kumkających wszystkie takie same ;-)
OdpowiedzUsuńI niestety tez byłam głupią "miastową babą", co to wyrywa myszki z kocich pazurów i wynosi na pole, a o ptaszkach to już wiesz ;-)
Ba, robiłam nawet tak, jak Artemisia: dokarmiałam myszki nie tylko chlebkiem, ale serkiem i orzeszkami ;-))
W pewnym momencie się zbuntowałam, Padre wyłozył trutkę (nie ja!) i mamy spokój ;-)
Ale fajnie się to wspomina po latach... takie zabawne anegdotki ;-)
Pewnie, że poniesiecie. Jakżeby nie?
Gratuluję szans na burzówkę ;-)
Pozdrawiam!
Alizee, w sklepach same Łuczniki:) Zostaje mi Alledrogo...
OdpowiedzUsuńKasiu, pozdrawiam również:)
Anando, te bez domków żrą wszystko, co rośnie...mam nadzieję, że zanim wbijesz szpadel w ziemię przeniosą się gdzie indziej:)
Asia i Wojtek, yyy...odporni to chyba nie... uczymy się i coraz mniej zażenowani sięgamy na sklepowe półki po preparaty z X ;)
Inkwizycjo, a jak on te dwie dychy na winko wziął? Psia jucha...;)
A czemu mnie tu nie bylo jak Ty rozdawnictwo oglaszalas??? Jakos mi "umklo" w o brode sobie teraz napluc musze.... A Mira to ma szczescie i w kartach i w milosci, zolza jedna, hehehe:)
OdpowiedzUsuńBuziolki sle:)
Hej, hej, tu Zołza :))) Mam cmoka dla Lulu a dla Ciebie wyróżnienie. Przyjmiesz?
OdpowiedzUsuńDeZealku, bo Ty szukałaś weny;) Dosłownie Pan Hilary :)))
OdpowiedzUsuńMiro, od Zołzy - zawsze:)))
Witaj Lambi. Wszystkie plagi bym przetrwała, poza myszami :-)Gdy to czytam już się spinam i dostaję ciarek. Od dziecka mam awersję do małych, włochatych podgryzaczy.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny.
Pozdrawiam
No to teraz mi uzmysłowiłaś, że wieś to nie tylko idylla ale też ciągła walka, wszystko bym dała rady znieść ale żaby o nie tak się ich brzydzę.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że wyobrażam sobie dom na wsi, że fajnie ale jakoś tak mi się wydaje, że stoi on pod miastem, drogi niezawiane, wszędzie blisko. Chyba jeszcze nie dorosłam do mieszkania na totalnej wsi gdzie diabeł mówi dobranoc.