piątek, 18 marca 2011
Mdło mi...
ale do końca czerwca może mdlić:)) Później jak wariatka róża wystrzeli różowymi fajerwerkami, będę skomleć, żeby mi nic różowego nie podtykać pod oczy!
Zresztą (tu klepnięcie z otwartej w czółko) przecież mamy psa!!! Po wstępnych pozimowych oględzinach naocznie widać jak bardzo różami zaopiekował się tej zimy i połamał tak do pnia, że pewnie moje obawy przed nadmiarem majtkowego różu są przesadzone i zbyteczne... Nie zdziwi mnie też jak magnolia padnie i zostanie mi podziwianie kwiatków tejże na nalepce w pokoju córy... Trzy lata pilnowałam! Urosła na dwa metry, kwiatów co wiosnę miała bez liku ( oprócz tych obcęgami obcinanych przez Lulu ) różowe kielichy dumnie sterczące na gałęziach jakoś nawet poprawiały smak herbaty wypijanej na ganku... Obecnie chyba sobie zatęsknię za tym widokiem, albo mi gały wylezą jak zakwitnie:)) Zaczynamy się powoli rozglądać za 15 metrowymi sosnami, może 60 kg pies nie da im rady??? Ja w razie czego na Allegro szukam 500 kg odważnika na obrożę:) Niestety...duży pies albo ogród. Barry machając ogonem ścina róże pnące a gdzie nie stąpnie na mokrej ziemi łapą robi dół, a jak się rozpędzi... łoooo matko, tylko koparka i wyrównywanie terenu:))
I tak co nie mróz weźmie w czorty, 60 kilo bydlaka czuwa... młóckarnia na czerech łapach! A niech żre te eko-kurki co samopas to ich jedyne pożywienie, ale mój róż? Wywaliłabym go chętnie na podjazd, tylko jaki płot będzie wstanie go zatrzymać hehe:)) A od ulicy pierza chodzi sporo... wielka to pokusa dla wielkiego apetytu, Barry nie lubi z miski, lubi sobie obrać z piórek i przyrządzić po swojemu.
Ja oczywiście próbowałam się wtrącić w ten kurzy interes i zaproponowałam zainteresowanym własnym drobiem inwestycje w płot, siatki, coś co będzie przypominało namiastkę hodowli na własnym a nie na moim. Na moim się nie da, pies reprymendy też nie otrzymał nigdy i nie otrzyma. We mnie mało jest sprzeczności. Jak mogę walnąć bydlę, że nie pozwala kurzołapom drapać mojej ziemi?
Kura to dobry wynalazek. Ale taka z supermarketu.
Psi monopol na wygniatanie dupskiem rabatek, też średni...
Wniosek do zapamiętania: zamiast tony tulipanów kupić tyle samo cebul i niech się mnoży i mnoży i mnoży ten róż, zawsze jakaś cząstka zostanie. Kopo_cząstka, bo róż mnie budzi do życia:)
Skończyłam to co obiecałam...
Okna do jadalni pojawią się z początkiem kwietnia i obowiązkowo różowe, marmurowe parapety:)
I zrobiłam już pierwsze jajo z mchu, trochę wygląda jak przerośnięty karczoch, ale trawa tak zarośnięta, że jeszcze z tuzin prób przede mną.
I mam chęć na poduszki z nadrukiem różowej hortensji hehe...
Czyli widać mdli mnie od czego innego, ale to nie mdłości poranne;)
Nie zależnie od tego co za oknem, miłego weekendu:)
~ Lambi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Prawdę piszesz o kurach, psach i w ogóle. Powiem Ci że jak kury sąsiada zbliżały się do moich kwiatów Słonina niczm wystrzelona z procy gnała je gdzie pieprz rośnie - i dobrze. Co do Magnolii, myślę, że będzie kwitła, no może zmniejszy trochę swoje imponujące rozmiary. Moją dwa lata temu obżarły zające - myślałam, że po biedaczce, a ona odbiła i kwitnie dalej. Czasami taki pies bardzo umiejętnie poprzycina krzewy. Któregoś roku pies mojej córki - bydle z dużą mordą tak zmasakrował mi bez, że myślałam, że go zabiję. Patrzę na wiosnę a tu bez wypuszcza nowe pędy i rozrasta się jak głupi - czyli wyszło mu na zdrowie :)) ale Staff ma zakaz biegania po moim ogrodzie bez smyczy - bo nie wiadomo co zechce jeszcze poprzycinać :)) Tak, że jeszcze zemdli Cię od różu, majtkowego oczywista..udanych parapetów, a na mdłości mięta..
OdpowiedzUsuńA 120 kilo psa? Bo tyle u mnie biega po ogrodzie. A w zeszłym roku było 130, bo jeszcze Larka nie nie znalazła domu. Do tej pory znajduje podkopy niemal do ziemi ognistej. Tulipany w większości wykopane, funkie to nie wiem, czy się uchowały zasypywane milion razy. Dobrze, ze sąsiadów i kur nie ma... Uściski i duuużo różowości jednakowoż życzę!
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie...za oknami u mnie zima...a Twoje kwiaty cudne...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńTwoja historia o psie i ogrodzie bardzo do mojej podobna, tyle, ze ja mam trzy psy. I tak z kazdym sobne problemy, co jeden nie odkopie, to drugi obsika a trzeci połami :)) o kurach nie wspomnę.... ech...
OdpowiedzUsuńi znowu z zachwytem patrze na Twoje zdjecia , tak ślicznie u Ciebie :) Pozdrawiam cieplutko
Miły będzie na pewno. U nas w zasadzie po nocy sanki można wyciagnąć...
OdpowiedzUsuńJa nie mogę! Jak pięknie u Ciebie!!!
OdpowiedzUsuńmasz rację Dorotko: albo ogród albo pies.Nijak nie da się ich pogodzić,..
Buziaki
to sie nazywa walka fauny z florą kto wygra?
OdpowiedzUsuńBalbinko, jak zobaczyłam dzisiaj Diesla-kota skaczącego po badylach hortensji to nachodzi mnie pewność, że chyba z fauny zostaną ino chwasty...i to tylko te bardziej ekspansywne...:)
OdpowiedzUsuńAagaa, nie do końca...zależy jaki pies! Jak taka figurka ogrodowa z gipsu- to czemu nie?;)
OdpowiedzUsuńFolku, aż tyle napadało??? U nas wczoraj wieczorem sypało, ale szczęściem się rozpłynęło:)
OdpowiedzUsuńNiesławo, w tym cały szkopuł...jakby nie leciał jak 100kg torpeda za tą kurą to zniszczenia byłyby znikome. A może tylko tak sobie wmawiam:)
Bastamb, pewna jestem, że i u Ciebie zaświeci! Oglądałam prognozę hehe:))
Również pozdrawiam:)
no to jak ci ten kociak połamie hortensje to juz nic nie pozostanie jak tylko nadruk...hihi..a wiesz,ze ja ostatnio jakims łaskawszym okiem patrze na róz....ale tylko w minimalnych ilościach...ale tulipany boskie....ja chcę tulipciów!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo pies i jeszcze tak duży na robi w ogrodzie szkód ale będziecie musieli iśc z nim na tresurę wiem że pomaga psy ragują na zakazy i nie robia spustoszeń w takim stopniu .Mam nadzieje że da sie okiełznać ja na szczęście mam Yorka on nie robi mi nic w ogrodzie ale lubi polewać mi choinki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Monika
Qrko, Ty to zawsze pismo nosem...właśnie drukuję!!!!! hehe:))
OdpowiedzUsuńMoniko, on tresowany, stary i głupi:) Niestety dopóki kury będą robić mi włam na posesję, to pies będzie odławiał tratując wszystko po drodze...chyba, że masz patent na pozbycia psa instynktu:) Każda rada dla mnie cenna! Ba! Nawet bezcenna:)
No tak,odwieczny i mój problem.Ja się poddałam i hoduję tylko iglaki,bzy,kosodrzewiny itp.Żadne kwiaty nie przetrwały ciągłych podkopów i ciężkich łapek.u mnie kury na oddzielnym wybiegu,za to non stop jest gonitwa do płotu jak tylko bezdomny pies czy kot na horyzoncie się pojawi.Kwiaty sadzimy za płotem:)
OdpowiedzUsuńGosiulaart, u mnie za płotem nie warto nawet żwiru sypać... mam sąsiada co nawet stada prosiaków wolno po wsi puszcza:))
OdpowiedzUsuńNo cóż... zostają nam kwiatki na parapecie:)
Chociaż, u mnie doniczki z parapetów zwalają koty... no to zostają chyba cięte, drukowane albo namalowane:))
Gratuluję przyczyny mdłości.
OdpowiedzUsuńJa za kilka dni zostanę szczęśliwą babcią dziewczynki, wiem, że przed różowym nie ucieknę /pozdrawiam z sympatią/.
A może coś źle zrozumiałam?, jeżeli tak to przepraszam.
Grażyno-Anno, to ja Ci gratuluję!!! Ja mam dwójeczkę i niech tak zostanie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Qrko, wszystko się zgadza, a na drugi raz nie płacz proszę;)
Ach te psiaki.Mój nie wazy 60 kg,ale też jest spory.Na szczęście nie na tyle żebym musiała się martwić o drzewa.P.S.Prześlicznie tu u Ciebie.
OdpowiedzUsuńno tak w końcu fauna ma nogi w przeciwieństwie do flory która jakaś taka bardziej statyczna
OdpowiedzUsuńHehe...Balbino, racja:) No i porównania żadnego:)
OdpowiedzUsuńJowi, dziękuję:)
A drzew niestety u nas jak na lekarstwo. Te moje badylki najstarsze mają 7 lat:)