Nie... nie odbiło mi. Każdy wie jak wyciągnąć sadzonkę z doniczki, wykopać w ziemi dołek, wsadzić do dołka zawartość tejże i przysypać, przyklepać, podlać. Potem mówi się: "rośnij, innego wyboru wszak nie masz" :)
Ale czy każdy wie jakie obrządki czekają chudą Lambi zanim roślinka z platstikowej doniczki trafi do jej żyznej i zapraszającej szerokim gestem gleby?
Nieskromnie dodam, , że glebo-terapia działa na mnie pozytywnie, choć moja mama lekko jest zszokowana, bo ponoć brzydziłam się wszystkim co brudne, a ziemia była na pierwszym miejscu... no cóż, teraz mogę grzebać w nieskończoność i zapominam o całym świecie... eee tam pranie, a jakie zmywanie? Obiad? To ja głodna jestem! Faktycznie catering by się przydał, orka plus świeże powietrze dziwnie działa na żołądek, skoro ja, prawie nie jedząca robię napad na lodówkę:)
No dobra, już zjedliśmy. Trzeba przesadzić kilka roślinek, które mnożąc się, zaczęły sobie powoli wchodzić na głowę. Co bierzemy?
Łopatkę?
Łopatę?
Nie. Bierzemy łom - brechę.
Zasadzamy się mocno na z góry upatrzone miejsce - tam będziemy sadzić - i wywalamy kamienie, korzenie, dachówki, złom, szkła i śmieci...
Najgorzej idzie z pierwszym... podkop zajmuje dobre kilkanaście minut zanim znajdę odpowiednie miejsce do zakotwiczenia brechy. Potem można już wyciągać łopatką skracając jej żywotność do zera... W sezonie kilka łopatek to minimum:)
Wykopane kamienie lądują za stawem, ostatnio zastanawiałam się ile ton tego przerobiłam, szczególnie, że spora część ląduje z powrotem w rabatkach ale już w postaci odkrytej...
Dla tych kikutów, zarwany kręgosłup własny to czysta przyjemność:)
Nie rozumiem dlaczego mój Niemiec wybrukował się po zęby...
Moje rośliny lubią tą glębę, chociaż wykopałam już z niej chyba wszystko co możliwe, począwszy od końskiego podwozia, po zwoje papy, sznurki, jakieś metalowe skrzynki, tony gwoździ, szmaty... z tego urodzaju miałam skromne życzenie, żeby bombki żadnej nie było:)
A że wiosna w tym roku łaskawa, pogmeram sobie jeszcze trochę. W końcu rabat nigdy za wiele:))
Tymczasem Klementynka wreszcie "pękła" i mamy dwie śnieżynki, kózkę i koziołka:) Jako matka chrzestna kombinuję imiona, latam za nimi z aparatem, ale Klementyna czujna i nawet nie dała się przekupić kapustą!
Diesel daje sygnał, że przynudzam, ale wykorzystując fakt, że działa internet i dostałam zaproszenie do zabawy w nie wiem już ile czego, ale wiem, że od Marii Par i od Qrki - to spełnię powinność:). Mam nadzieję, że to nie muszą być tajemnice, a jedynie rzeczy o których się nie pisało...
1. Tradycyjnie zacznę - jestem zodiakalnym Baranem:)
2. Od drugiej klasy podstawówki aż do liceum harcerstwo to było moje życie.
3. Umiem pisać tylko piórem.
4. Wszystko co mam zrobić zapisuję w kalendarzu, a kalendarze z lat ubiegłych oczywiście zbieram:)
5. Nie umiem wyleczyć się z Farrella, chyba jestem jakimś jego mini klonem:) Słucham jego głosu i wiem, że jestem na swoim miejscu... to jak miesięczny bilet do samego siebie:)
6. Mam odwieczny głód wiedzy, ale też słomiany zapał... Ale gdzie nie jesteśmy udaje mi się zaskoczyć męża: we Francji nagle mówię po francusku, na Dominikanie papierosy kupuję po hiszpańsku, a myślał, że angielski dawno wieżę Babel rozwalił...
7. Mimo, że jestem brunetką, przez większość dorosłego życia byłam blondynką, co się już zresztą nie powtórzy.
Do zabawy zapraszam:
W. z blogu : "Moja dolina"
Majową babcię z "W moim domku"
Nelę z "Domu z kluczem"
Anę z "Wymarzony dom Ani"
i Annavilmę z "Przystek Anusin":)
Miłego dnia:)
Lambi
Najpierw fizyczny wyczyn, prawie jak za karę w kamieniołomach. Później intelektualnie, krasomówczo. Pięknie kobieto renesansu !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Baranicę :-)
niezłe pobojowisko:) Ty może jakis Park Krajobrazowy Głazów Wydłubanych załóż?:) zamiast biletu na wstępie każdy by Ci nową łopatę zostawiał...:) Pozdrawiam Lambi
OdpowiedzUsuńJakbym siebie sama slyszala! :) W domu rodzinnym gdzie mielismy ogromny ogrod, pomagania w nim to byla najgorsza kara. Wymyslalam wszelkie mozliwe powody zeby tam nie robic! A traz dla odmiany codziennie ide do ogrodu, planuje co gdzie posadze, jakie sekatory kupie itd :) Matko, co sie ze mna porobilo :) Wiosna, panie sierzancie, czy co?
OdpowiedzUsuńPowiadasz ze piszesz tylko piorem? Podziwiam, ja juz prawie nie pisze dlugopisem :)
He he gleboterapia faktycznie jest rewelacyjna :) ale mój podziw budzi ta góra kamieni, choć trochę rozumiem zawzięcie, przy dzikich malinach i mój kręgosłup przestał dyskutować ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zapach ziemi, jako dziecko leżałam z nosem w trawie i wdychałam jej woń. A jeszcze taka świeżo przekopana.....
Kózki urocze :) a ten ziewający uzmysłowił mi, że czas wstać i do pracy się zabrać :))
Ściskam :)
eh, jak ja Ci zazdroszczę tych pięknych kamieni które rodzi Twoja ziemia... u mnie w małopolsce kamień nalezy zakupić, w ziemi go nie znajdziesz, nie wyorasz, nie wykopiesz.... tak mi się marzy murek z takiego polnego kamienia, chyba sobie będę przywozić po kilka sztuk z rodzinnego domu w lubuskiem....
OdpowiedzUsuńPodziwiam, bo wiem co znaczy sadzenie na placu budowy połączonym z kopalnią wapieni. Choć nasz ogródek już siedem lat kopiemy, to każda nowa roślinka to nowy głaz wyciągany spod ziemi. Mnożą się czy co? Na szczęście znaleziska po budowlańcach chyba już wykopaliśmy wszystkie. Niewypałów i niewybuchów nie stwierdzono :))) Ściskam Ty kobieto nie do zdarcia!
OdpowiedzUsuńNiezle "wykopki" robilas w ogrodzie. Witaj wsrod baranow. Niestety slomiany zapal to jedna z naszych cech. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo to się z ludźmi na starość wyprawia :) Moja Rodzicielka też zdziwiona wielce bo kiedyś (noo za młodzeńczych lat) siłą mnie do pielenia nie można było zaciągnąć...a teraz - czekam na każdą chwilę którą będę mogła w ogrodzie spędzić !
OdpowiedzUsuńRzeczywiście kamieniołomy u Ciebie ! U mnie kamieni nie ma ( z pola trzeba zbierać :) ) ale glina za to też tylko pod ciężki sprzęt się nadająca !
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszych pracach !
I Ty to sama,taka krucha,delikatna kobitka,te tony tego wszelakiego ziemskiego dobrodziejstwa przerzucasz.Masz coś chyba z Robokopa ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Uhm Lambi mój ogródek wygląda tak jak Twój przed rewolucją:D...muszę też się za niego wziaźć bo Twoje kwiatuszki już ślicznie wyglądją. Mam To samo w ogrodzie zapominam o wszystkim.
OdpowiedzUsuńpowodzenia
ta harcerka nie dziwota, że tak z niemieckim brukiem walczy:-)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to się ciesz z tych kamieni wyjdzie piękna podmurówka kamienna pod np garaż stylowy.
Słowa brecha to ja jak żyje nie słyszałam rozumiem, że to łom.
Nie wiem co gorsze taki kamieniołom, czy kożuch z gliny, która jest przerośnięta gęsto perzem - nie idzie szpadla wbić.
OdpowiedzUsuńWyrwanie kawałka ogródka z ugoru mimo bólu kręgosłupa daje satysfakcję.
Fajne kózki!
PS. najbardziej podobał mi się pkt 6.
Pod punktami 2i 4 podpisuje się wszystkimi łapkami. Do pióra mam ogromny sentyment i uwielbiam nim bazgrać (to taka ułomność która zostałam mi po 2 latach nauki liternictwa).
OdpowiedzUsuńA ta sterta kamieni taka znajoma ;)
Moja babcia śmie twierdzić ,że ziemia sama kamienie rodzi...uwielbiam te jej mądrości życiowe.
Jakbyś cateringu poszukiwała to ja chętnie ;)
takie wydobywanie kamieni znam z doskonale - moi rodzice kupili sobie taką "zakopaną" działkę rekreacyjną- więc Twoje story nie powaliło mnie :P
OdpowiedzUsuńbuziaki
Super blog :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo ja na szczęście aż tak "wypasionej" działki nie mam....a najczęściej jakieś zwierzęce szczęki wukopuje......koty na mydło przerabiali,czy cóś?...ja mam odwrotnie,jak sie natyram to mi sie jeść nie chce...i dobrze..bo ja mała...ale tylko wzrostem..hihi Harcerstwo,obozy...mmm to były czasy...Dieselek cudny!!!do wymiziania!
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że tylko my potrzebujemy łomu do sadzenia roślinek...
OdpowiedzUsuńNo tak...jeden ma kamienie, inny chce kamienie. Tu glina, tam wapień, gdzie indziej korzenie drzew i kocie szczęki...widać działka idealna nie istnieje:))
OdpowiedzUsuńQrko, ja nie jem jak się zdenerwuję, a po tym jaki wczoraj młody mi numer wykręcił, to szybko muszę sobie mur wymurować i furkę sprawić. Ale czy z kamienia to nie wiem...
Asia i Wojtek, to łomy w dłoń;)
Pozdrawiam Was wszystkich, idę porobić za taxi;)
kurcze, gdzie wy mieszkacie? poza tym podzielam afekt to prac łopatologicznych, nie ma nic lepszego by sporzytkowac zlą enrgię, zamiast trzaskania talerzami, zabieralam sie z motyką do ogródka trochę ulagodzić wewnetrzny nastrój.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeraz jak mieszkam w bloku, kupuje tanią porcelanę...
ABily, jak kto gdzie mieszkamy? Na poniemieckiej wsi:)) Kurczę, może prześlę Ci worek ziemi, szkoda tych talerzy;)
OdpowiedzUsuńMiro i Kamilo, ja już mam dosyć sąsiada, który wiecznie opowiada, że kamienie w polu rosną. No taki, taki malutki wpadnie, a po latach wielkie głazy wyciągają hehe:))
Violciu, Mario Par, macham do Was moją czarną raciczką;)
Kasiu, jak kupili tą działkę w Zakopanym to się nie dziwię, ale ja zostałam nabita w butelkę;)
OdpowiedzUsuńGevilla, dzięki:))
Balbinko, nie wiem skąd mi się ta "brecha" wzięła... ale z pewnością to łom:)
Hahahaha...opowieści ogrodnika wyborne! Prawdziwa z Ciebie kobietka, co i rączki ubrudzi i łopatę przygarnie:) Dziękuję za zaproszenie do zabawy!
OdpowiedzUsuńo i u mnie zaczynaja sie prace w ogródku, ale to sama przyjemnośc...z reguły. Szczególnie jak jest piękna pogoda :)
OdpowiedzUsuńPS. Fajne kózki
Ależ skarby miałaś w ogródku hihi
OdpowiedzUsuńA kózki śliczne :)
Moja tesciowa dalaby sie pokroic za ten stosik kamieni, swojego czasu kazala nam z rzeki wydlubywac i przywozic, tak przy okazji lezakowania nadrzecznego polaczonego z opalaniem. Na szczescie nasz opor byl tak duzy, ze musiala swe zapedy nadzorcy z kamieniolomow utemperowac.
OdpowiedzUsuńCiekawe co ja na swojej dzialce bede znajdowac? W Borach Tucholskich to chyba Niemcow nie bylo za duzo? W sumie szkoda, czasem fajne rzeczy zostawiali, i nie mam tutaj na mysli min przeciwpiechotnych :)
Duzo sil zycze, i mocnego kregoslupa, nie tylko moralnego :)
Pozdrawiam, Sylwia
Ja ciągle wykopuję folię. Skrawki folii. Różnej-cienkiej, grubej, niebieskiej, białej...Chyba poprzedni właściciele foliowali co się da.Folia dobra na wszystko.
OdpowiedzUsuńLambi, jak zobaczyłam tą górę, którą usypałaś z kamieni, poczułam dla ciebie prawdziwy podziw. Masz samozaparcie, kobieto:) Folia, choć niewątpliwie mniej romantyczna, lżejsza jednaki nie trzeba na nią łomu.
Ana, cała przyjemność po mojej stronie:) Ostatnio widziałam taki mini zestaw łopatka i grabki w wiklinowym koszyku...zastanawiałam się czy nie kupić sobie jako medalu odznaczenia na własnym polu bitewnym;)
OdpowiedzUsuńoj wiem jak to jest i ile pracy trzeba włożyć w takie wydobywanie kamieni ;)
OdpowiedzUsuńZiemią pachnie prawie przez monitor CUDO !
OdpowiedzUsuńW naszym domku letnim na Roztoczu ziemia jest tak wspaniała, że zawsze powtarzam ,że nawet jakby tam trochę postało krzesło to po jakimś czasie pewno puściło by korzenie i listki :)
Kózki kochane , znajoma miała cudne dwa baranki i nazwała je Romeo i Julia. Może więć coś z literatury ?
Pozdrawiam serdecznie
Meguniu, bardzo Ci dziękuję:) Najchętniej zwaliłabym od Twojej znajomej i nazwała je tak samo, bo jestem ostatnio tak zmęczona, że jedyne co przychodzi mi do głowy to Paweł i Gaweł hehe:))
OdpowiedzUsuńNa dodatek wczoraj urodziły się jeszcze dwie!!
Lipoooo, też masz kamieniołom na działce?