sobota, 13 lutego 2010

Human life...




Leży i mnie obkleja unieruchomiając prawą rękę tak, że ciężko mi pisać...pobudka i dojście do siebie zajęło mu prawie siedem godzin...narkoza zrobiła swoje : popuścił minimum dwa razy - smród i pranie...zapach wściekły i dla mnie w domu obcy...zawsze prosił o pomoc w wydostaniu się z domu - dzisiaj nie był w stanie...

Nie dorosłam...jestem dzieckiem które nie chce, żeby ktoś kogo potrzebuje trafił pod koła w pogoni za swoim chciejstwem...i...

W nagrodę za ingerencję w naturę kolejne kapy, dywany, poduszki z sof wywalalam na strych - jest po 2.00 w nocy...w moim mózgu autostrada a na niej wielka śmierciarka.

Śmieciarka zabawna, różowa i pękata z napisem : bądź eko - nie wysilaj się, oszczędzaj swoje baterie !

Czemu znowu dałam się nabrać ? Czemu nie posłuchałam ? 

Miałam wybór - nie dawać nikomu dostępu do domu...do mnie, do moich uczuć...

Ale dałam...

Kwiatkami obecnie nie pachnie...nie wiem co zrobić oprócz "macia" nadziei a z nią tak już jest, że nie za wiele się zda, ale bez niej nie ma nic...

1 komentarz: