poniedziałek, 31 maja 2010

Żadnych rewelacji, zdaję relację...


Czekałam miesiąc czyli od początku do końca jak leci. Doczekałam do końca i na dzień przed okazało się, że chyba wpuściłam się w maliny, bo targi meblowe we Wrocławiu są gdzie indziej i nie w weekend tylko w czwartek i piątek... Krew mnie zalała, tak to jest jak nie trzyma się ręki na pulsie i nie szwenda po klamotach notorycznie... ale jak ? Dom innych wydatków wymagał, dzieciątko małe potrzeby swoje wyrażało głośno i dobitnie a i nad wymiar skutecznie to ani jak ani za co... i tak bywa. Inna inszość, że klamotów i tak u nas pod dostatkiem. Jestem jedynym żywym przypadkiem w okolicy, że jak mi przyniosą walizę, wazę albo wazon – to ja za to zapłacę :) 





Nie mniej jednak na Giełdę we Wrocławiu się szykowałam i bardzo chętnie opiszę co zastałam. Zastałam 2 zł za wstęp, a Ci co wchodzili później friko, bo kasa już miała opuszczoną roletę... nic to, szkoda, że dziecko zostawiłam mamie, bo mniej by się wynudził tata z dzieckiem w zoo niż robiąc hektary z matką wśród tak małej liczby sprzedających, że mogli ich wokół Iglicy poustawiać – mniej by bolały nogi tych polujących...
Na tym polu też klapa – zajączka niet – nie było na co polować. A sami sprzedający – ojoj – rewelacja! 
Typ pierwszy : opój raczący się Fax’em i tryskający na przemian dobrym humorem i jeszcze lepszymi cenami...
Typ drugi: obraziłem się, że tu tkwię, do nikogo się nie odzywam i mam wszystko w du... takich było najwięcej.
Typ trzeci : To nie jest Giełda Staroci tylko Antyków! To nie jest karafka tylko bu-cośtam za 300 a ta whiskaczówka to zwykła jakaśtam – czyli opowieści rzadkiej treści pt dlaczego mój proszek do prania nie może przebywać w karafce a w plastikowym worku z napisem Vizir... na znawcę antyków siły nie ma...
Typ czwarty: żrem i tyle. Leżące kobity sztuk dwie i jedzące przez cztery godziny... tyle mniej więcej tam byłam. A jak żyję myślałam, że tylko krowa to potrafi...
Tych ze smykałką do handlu, do targowania się i z jako takim podejściem do klienta mało...
Ceny to totalny kosmos, nabijanie w butelkę na każdym kroku... Większość rzeczy przywożona z Anglii za góra 10 f a sprzedawana za 50 f. 
Ale, ale... kupiłam, właściwie mąż odkupił mi pióro, które roztrzaskał wieki temu i długo po tym szukaliśmy takiego ze stalówką BB albo M. Po wypróbowaniu kilku ja stałam się prawie niepiśmienna, stalówki były do bani a ja niestety nie umiem pisać „byle czym”. Odwilż nastąpiła wraz z nastaniem żelo-pisów, grubo piszą, więc daję radę. Od dziś mam swoje pióro tylko starsze – takie gdzieś 40 – letnie. Irydowa stalówka jak igła i dobrze rozpisana. No i mam turkus – szklany syfon. A po powrocie miałam 15 kilo przyklejonego dziecka, ale urwij noga jest jednak the best:) 
Updejt łan: zdjęcia pochodzą z mojej kuchni i wiem, że się może znęcam ( mam jednak nadzieję, że nie ) bo obiecałam chyba rybim okiem Wam to pomieszczenie przedstawić, ale naprawdę nie ma co i nie ma jak, bo...
Updeit tu: weny nie mam, słońca nie mam i  znowu pada, pada i pada... i ma padać i padać. Dokupiłam 10 pomidorów – odmiana malinowa, i sadziłam znowu w bagnie. Powinnam chyba zamiast pomidorów kupić sadzonki ryżu... i nie wiem co nas bardziej uwiera, komary, ślimaki i mrówki, czy brak tarasu z dachem i kominkiem...
Jak bum cyk cyk – kominek na tarasie to mój priorytet!
Miało wyjść długo i bezzdjęciowo- prawie się udało;)
aaa, i peesior do updejtów, dla ciekawych i sprytnych na zdjęciach jest też bonus:) 
Ciekawa jestem...no ale może za ciekawska:)

Wam również marzeń, słodkich snów i miłego poniedziałku życzę-
Dorka

20 komentarzy:

  1. No, to miałaś wycieczkę z atrakcjami. Syfon idealny. No i pióro. Dzisiaj zanika sztuka pisania piórem wiecznym.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że wróciłaś z traumatycznymi przeżyciami ;) ale jak widać na zdjęciach polowanko mimo utrudnień wszelakich udane i to się liczy!
    Pozdrawiam z pochmurnym niebem w tle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety tak czasem bywa, ale skarby piękne przytargałaś do domu, syfon przecudnej urody i te sztućce- moje marzenie. Życzę Ci jak najmniej takich utrudnień przy zakupach i pozdrawiam słonecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z opisu sprzedajacych wnioskuję, że byłaś na targu staroci pod Halą Stulecia? Fakt, że o antyki tam trudno, ale czasem trafiają się perełki...jak widzę, trafiły się i Tobie;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem dokładnie skąd jesteś (Wrocław?), ale mogę ci polecić super skład staroci pod Dzierżoniowem - co najmniej hektar pomieszczeń z "rupieciami", ceny nie wysokie (można się targować) i jest co wyszperać, gość przywozi z Niemiec, z Holandii, z Belgii, Danii dosłownie WSZYSTKO, od mebli po najdrobniejsze drobiazgi, czynne jest po 12 godzin codziennie, tylko ostrzegam, TO uzależnia ;))) Gdybyś była zainteresowana to napisz na maila, podam namiary. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, z takimi sprzedawcami jak opisalas zreszta swietnie, spotykam sie zawsze w Polsce, a ceny kosmiczne maja. W niemczech gdzie mieszkam jest o niebo lepiej. Sprzedawcy usmiechnieci, chetni do rozmowy i pomocy. Tu nawet wziasc do reki mozna. W polsce- nie dotykac.

    Zdjecia zjawiskowe.

    Pozdrawiam goraco.

    OdpowiedzUsuń
  7. Syfon jest piekny, mam idealny kolor, zazdroszcze Ci go Dorotko:-). Te targi przypominaja mi targi staroci tu we Wloszech, ceny maja makabryczne wysokie, wziete nie wiem skad. Np. Moka Alessi w sklepie kosztuje 50 euro, a pan na targu za te sama, uzywana na moje oko jakies 10 lat chcial prawie 70! No to sobie poszlam obiecujac, ze wloskie targi bede omijac szerokim lukiem. O.
    Pogoda mam nadzieje, ze sie w Polsce poprawi, niedlugo przeciez wakacje!
    Sciskam cieplo
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Dorotuś, sprzedawców opisałas tak komicznie i dokładnie,że cały czas mam ich przed oczami..hehe)))
    Syfon super! I piękne zdjęcia!!!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    trafiałam to dopiero niedawno i jestem zachwycona bardzo miło i przytulnie w Twoim domu :)
    Co do tej giełdy - ja już tą pod Iglica odpuściłam - zwłaszcza przez ceny - to tak jak piszesz nabijanie w butelkę. Lepiej na Młyn Sułowski pojechać w niedzielny poranek - tam coraz lepiej i więcej "gratów".
    A Syfon zjawiskowy :)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  10. Tez właśnie miałam Ci proponować Młyn,kiedyś były Niskie Łąki,ale to juz historia...szkoda!Też lubiłam tam zajrzeć...zawsze coś znalazłam.Nastepnym razem będzie lepiej:)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Witajcie kochane babeczki:)

    No tak, byłam pod Halą Stulecia... pamiętam Kaju targi na Niskich Łąkach, faktycznie to były inne czasy! A gdzie jest ten Młyn Sułkowski? Tam jest co niedzielę ? Ja poszukuję właściwie stołu do kuchni, na A. są albo za duże albo mi się nie podobają. Nie za bardzo chciałabym posiadać "bielony", więc musi być zgrabny:)
    Annaszo - masz na myśli Pana Marka z Bielawy?
    Ateno - w Anglii jest podobnie, no ale oni traktują to jak takie niepotrzebne im rzeczy, a nie jak dzieła sztuki hehe...
    Basiu - pochuchaj tym ciepłem w naszą stronę :))

    Dziękuję Wam wszystkim i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podobno wielka giełda jest w Czaczu, to chyba Wielkopolska.Chyba raczej meble, ale można trafić na perełki, i atrakcyjne ceny.
    Jak się ma czym przywieźć to pół domu urządzone:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Choć może nie ciekawie spędziłaś czas za to przekomicznie to opisałaś..hahaha a syfon cud i ten kolor...i mnie jeszcze urzekła szklanica na sztućce!!!Pozdrawiam cieplutko na przekór zimnie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Na pocieszenie: ja u siebie WCALE nie mam wyprzedazy czy targow staroci. Moze takie niefortunne miejsce wybralismy, nie wiem.
    Nie ma i juz.
    Dobrze, ze chociaz jest allegro, emocje jednak duuuzo mniejsze...
    Pamietam car boot sale z Anglii i lezka mi sie w oku kreci... To byly piekne czasy... Mialam okazje szperac tez na targach w Sztokholmie...
    Gratuluje piora:) Dobre pisadlo to podstawa.
    Pamietam, jak bylam mala, chodzilam z mama do takiego Pana, ktory w Gdyni leczyl piora.
    Jest jeszcze?
    Pozdrawiam serdecznie i glowa do gory, ladna pogoda w koncu wroci!

    OdpowiedzUsuń
  15. Lambi, pana Marka nie znam, pisałam o miejscowości Nowizna pod Dzierżoniowem, nazywa się to cudnie, bo jest tam wszystko, ale naprawdę warto zajrzeć: Szrot Radość. ;))) Należy zajrzeć na oba podwórka i do obu domów, po dwóch stronach drogi. I koniecznie pytać w razie czego o kolejne, nowe dostawy. ;))

    OdpowiedzUsuń
  16. Słoik ze sztućcami, syfon i waza są rewelacyjne. Narobiłaś mi smaczków, może zdążę przed pracą odwiedzić nasze "Retro". A co to za facet Cię całuje? No, bo chyba zdjęć obcych, obcałowywanych babeczek nie trzymasz w domu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Te twoje żadne rewelacje jak dla mnie to REWELACJA ;) A przy tym w jakiej ładnej aranżacji. Z giełdami tak już jest że albo się cenią i mówią że coś ma milion lat i w ogóle jest bezcenne albo są tak niemili że człowiek traci chęć kupowania cokolwiek.
    Pozdrawiam
    Nikusia

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ładne rzeczy wypatrzyłaś! A to co się uda- lub nie- dostać- zalezy od łutu szczęścia- kiedy byłam ostatnio znalazłam niezłą przedwojenną kartkę z powinszowaniami za 5zł i parę fantastycznych (wielkie pudła stały, ale nie miałam czasu przegląglądać) za 0,5 zł szt.
    Pod Dzierżoniów też się wybieram- a bliżej to w Obornikach- i u nas się bardzo ciekawe rzeczy trafiają- zwłaszcza w temacie wikliny i porcelany.

    OdpowiedzUsuń
  19. No to giełga rewelacja, te dwi krowy mnie zaintrygowały najbardziej :)

    Bardzo dziękuję za propozycję pomocy zamieszczoną na moim blogu w komentarzu - już traciłam nadzieję kilka dni wcześniej. W każdym razie gdyby potrzebowała kiedyś pomocy to będę pewnie prosić... Choć to się zdarza raz na kilka lat no ale... Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  20. phi, zapraszam do siebie, duzo pieknych rzeczy za grosze mozna dostac, no i zawsze jest jeszcze renomowany Tynemouth Flea Market. Napisz tylko czego szukasz, szklo, porcelana czy tez wyroby metalowe (braz, srebro,)

    OdpowiedzUsuń